Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/375

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i znajomości ludzi! W ciągu paru godzin potrafił zjednać sobie Jacka i wyrobić w nim najlepsze zdanie o detektywach w ogóle, a o sobie w szczególności. Obserwowałam jego sposoby. Wcale nie były takie skomplikowane. Po prostu polegały na tym, że wszystko, cokolwiek Jacek mówił, przyjmował jak rewelację, jak nowość, o której istnieniu nie miał przedtem pojęcia. Często z lekka bywał odmiennego zdania, lecz tylko po to, by natychmiast dać się przekonać. Po jego wyjściu Jacek orzekł:
— To czarujący chłopak. Odznacza się przy tym wybitną inteligencją. Gdy będzie trochę starszy, może liczyć na duże powodzenie u kobiet.
Przyznałam Jackowi rację.

Niedziela

Od rana pilnowałam, by Jacek nie podszedł do telefonu i, jak się okazało, miałam trafne przeczucia. Gdy tylko podniosłam słuchawkę, od razu poznałam jej głos i powiedziałam:
— Z pewnych względów pan Renowicki nie może podejść do aparatu. Ale czy to miss Normann? Właśnie poznałam pani głos. Mąż mówił ze mną o wszystkim i jestem przez niego upoważniona do sfinalizowania sprawy z panią. Czy odpowiada pani godzina jedenasta?
I tu po raz pierwszy ją złapałam: mówiłam po polsku i odpowiedziała mi najczystszą polszczyzną:
— Dobrze. Będę na panią czekała punktualnie o jedenastej.
Natychmiast zadzwoniłam do Freda i uradziliśmy, że jednak pójdę do miss Normann sama, on zaś zostanie na górze, by przysłuchiwać się naszej rozmowie. A w razie potrzeby zejdzie na dół. Należało liczyć się z tym, że miss Normann przy świadku nie zechce mówić o sprawie i będzie udawała, że o niczym nie wie. Fred dał mi jeszcze kilka cennych wskazówek, a gdy mu wspomniałam o tym, że rozmawiałam z miss Normann po polsku, ostrzegł mnie: