Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po pierwsze wszystko dokładnie wymierzyłem. Borowana przeze mnie dziura wypadnie akurat między lampami żyrandola.
— A tynk?
— Zabezpieczyłem. Do tego celu istnieją specjalne plastry. Ani okruszyna tynku nie spadnie na podłogę. Zresztą mam już wprawę.
— Często pan takie rzeczy robił? — zapytałam zaintrygowana.
Skinął głową:
— O tak. Wiele razy. Nie jest to zapewne zajęcie najodpowiedniejsze dla dżentelmena, ale ponieważ przeważnie chodzi właśnie o obronę czyjegoś honoru lub czyjejś czci, czyjegoś majątku lub czyichś praw, pocieszam się tym, że cel uświęca środki.
— A gdyby pana przyłapano na tym?
— Ha — zaśmiał się. — Wówczas byłbym narażony na wielkie przykrości. Przede wszystkim zarząd hotelu, później policja... Musiałbym się gęsto tłumaczyć.
Machnął ręką i dodał:
— Posiedziałbym też pewno parę dni w areszcie, aż do wyjaśnienia sprawy.
— Doprawdy, naraża się pan dla mnie na tak straszne rzeczy...
— Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
Przerwał borowanie i dając mi ręką znak, bym się nie odzywała, przyłożył ucho do dziury:
— Nie. Zdawało mi się tylko. Do wieczora wszystko będzie gotowe. Założy się mikrofon, wzmacniający dźwięki, będzie pani mogła wygodnie, siedząc tu na kanapie ze słuchawkami na uszach słuchać tego co się dzieje na dole, jak audycji radiowej.
— To nadzwyczajne! A czy również można będzie widzieć?
— To byłoby znacznie trudniejsze i wymagałoby dłuższych zabiegów. Nie mam zresztą ze sobą odpowiedniego aparaciku, skonstruowanego na zasadzie peryskopu. Uważam jednak, że