Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chociaż jeżeli o mnie chodzi, na wieczorowe toalety kładę najmniej nacisku. Uważam, że kobieta prawdziwie elegancka musi się wyróżniać smakiem strojów rannych i popołudniowych. Oburza mnie taka Halszka, która ubiera się gorzej niż średnio, a wieczorowe toalety sprowadza z Paryża. To najlepszy dowód nouveau riche‘ostwa.
Gdy wróciłam do numeru, zastałam zabawną niespodziankę: Romek przysłał mi wiązankę mimozy i kartkę z przeproszeniem, że nie będzie mógł przyjść, gdyż zatrzymują go ważne sprawy.
Cóż za sensat! I ta mimoza! To takie do niego podobne, przysyłać właśnie mimozę. Pewno w języku kwiatów coś to znaczy. Szkoda, że nie mam babci. Zadepeszowałabym do niej po wyjaśnienia. Za czasów naszych babć ludzie bali się używać języka do wyłuszczenia swoich intymniejszych spraw. Posługiwali się w tym celu kwiatami. Jakie szczęście, że nie żyłam w tamtej epoce. Pękałabym ze śmiechu co prawda, ale umarłabym z nudów.
Mimoza! To pewno ma znaczyć, że nie ośmieli się mnie tknąć. Cóż za zabawny chłopak. Kolor też pewno ma jakieś znaczenie. Romek byłby zupełnie na miejscu w „fin-de-siécle‘u“. Swoją drogą, i tak duży mój sukces, że nie wyjechał. Ukrywać się przede mną może bardzo długo, gdyż nieopatrznie nie zapytałam go, o to, gdzie mieszka.
Ciekawa jestem, czy ta Betty wie, że ma do czynienia z żoną Jacka. Udaje nieświadomość, ale sądzę, że już dzisiaj wieczorem potrafię to wybadać. Co też sobie myśli Jacek... Ponieważ wie, że mieszkamy w jednym hotelu, na pewno boi się, że między nami może dojść do nieporozumień. Jeżeli tak jest rzeczywiście, albo przyjedzie tu pod jakimś pozorem albo będzie telefonował, by się dowiedzieć. W każdym razie nie wyobrażam sobie, by spędzał czas pogodnie. Dobrze mu tak. Niech wie, że każdy grzech wymaga pokuty.
Kończę już pisać. Muszę się przebrać do kolacji.