Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc gdzie?
— Tego to już nie wiem. Ale sądzę, że gdy bohaterka numer 1 znajdzie się w pokoju bohaterki numer 2, instynkt wskaże jej kierunek.
— Jak to instynkt?
— Mówiąc po prostu, zastanowi się pani, droga pani Hanko, nad pytaniem: — gdzie na jej miejscu ja bym schowała ten papier?...
— Czy sądzi pan — powiedziałam nieco obrażona — że jestem tak podobna do innych kobiet, że nie zdobyłabym się na nic oryginalnego?
— Och, przeciwnie. Jestem zdania, że pani wynalazłaby niezwykle oryginalny schowek, ale musimy wziąć pod uwagę, że bohaterka numer 2 pragnąc ukryć tak ważny dla niej dokument, na pewno maksymalnie wysiliła swoją inteligencję i pomysłowość.
— Więc dobrze. A jeżeli w bieliźniarce go nie będzie?
— Poszuka go pani za wanną.
— Ach, prawda. Może być jeszcze za wanną!
— No, widzi pani. Przyjdzie pani zresztą na myśl jeszcze kilka innych miejsc, które równie dobrze służyć mogą temu celowi.
— A co znaczy zatrzeć ślady?
— No, trzeba po skończeniu poszukiwań doprowadzić wszystko w pokoju do stanu takiego, w jakim znajdowało się poprzednio. Nie jest wskazane pozostawianie na miejscu swoich rękawiczek, torebki, pantofli, kapelusza, czy jakiejkolwiek innej części garderoby, które autorzy powieści kryminalnych nazywają biletami wizytowymi przestępcy.
— Boję się, okropnie się boję, czy mi się to wszystko uda. Ale jestem panu niezmiernie, wprost niewymownie wdzięczna, za te wskazówki. Jak to dobrze mieć takiego przyjaciela...