Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zżyłam się przecież od dawna z tą myślą, ale dopiero w tej chwili z przeraźliwą jasnością ujrzałam rzeczywistość w jej nagich, ostrych konturach, pozbawioną zawoalowań tajemniczości i tych barw, które jej nadawały uczucia. I nagle zmienił się radykalnie mój wewnętrzny stosunek do Jacka. Jeżeli dotychczas dyktowany był raczej współczuciem i gorącym pragnieniem zatrzymania go przy sobie, to teraz patrzyłam na tego człowieka, jak na kogoś niemal obcego, który wyrządził mi w dodatku krzywdę.
Nie był to teraz Jacek, najbliższy mi człowiek, z którym spędziłam trzy szczęśliwe lata życia, lecz po prostu mąż. Osobnik spełniający funkcję męża, zajmujący wprawdzie nadal oficjalne stanowisko w mojej egzystencji, lecz tylko stanowisko oficjalne, z którego uleciała cała uczuciowa treść. Oczywiście nadal zależało mi na możliwie poufnym zlikwidowaniu sprawy, oczywiście nadal pragnęłam uniknąć skandalu, ale już z całkiem osobistych, egoistycznych motywów.
Gdyby pomimo wszystkich wysiłków skandal nie dał się uniknąć, byłoby mi już zupełnie obojętne, czy Jacek zostanie za bigamię skazany na więzienie, czy nie. Czy w rezultacie zostanie przy mnie, czy wróci do tamtej, którą, jak się teraz wygadał, kochał kiedyś do szaleństwa i na pewno nie przestałby kochać, gdyby ona go nie porzuciła. Wszystko to jest ohydne.
Wyżej napisałam może niezbyt zgodnie z prawdą, że przyjęłabym obojętnie powrót Jacka do tamtej. Na podobną rezygnację nie umiałabym się zdobyć. Ale wyłącznie ze względów ambicjonalnych. W gruncie rzeczy nie zależało już mi na nim. Nie chciałabym tylko, by dostał się tej właśnie kobiecie.
Tak był zajęty tym, co mówił, że na pewno nie zdawał sobie sprawy z tej olbrzymiej przemiany, jaka zaszła we mnie w przeciągu tych paru minut. Nie wiedział, że mówi już do całkiem innej istoty, która wysłuchuje go już tylko jako człowieka, referującego szczegóły jakiegoś wspólnego niepowodzenia w intere-