Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

warzyskim. Do dziś dnia w ważniejszych momentach, podobno uciekają się do jego rady. Ale dla mnie jest jasne, że wuj Dowgird po prostu jest tylko starszym panem, o miłej aparycji i o dość oryginalnym sposobie bycia.
Nie wiadomo skąd wysypało się jeszcze pięć, czy sześć osób. Jakieś dalekie kuzynki, emerytowany generał, jakiś młody człowiek, który kordialnie przywitał Tota. Przeszliśmy do dużej biblioteki cokolwiek zapuszczonej, lecz bardzo ładnej. Hamburski empire w najlepszym guście. Fotele wyściełane florencką skórą i stół nakryty grubym, zielonym suknem.
Stryj zdawał się uszczęśliwiony naszym przyjazdem. Dreptał w swoich bamboszach, długo dysponował lokajowi co ma być na śniadanie, odwołując się do rady generała i Tota. Nie przestał być smakoszem. Toto, zachwycając się sztychami rozwieszonymi na ścianach już skręcał na rozmowę o koniach, gdy dałam mu do zrozumienia, że mam z wujem do omówienia ważne sprawy.
Gdyśmy przeszli do gabinetu, wuj uważnie wpatrzył się we mnie swymi małymi, nieco wyblakłymi oczyma i zapytał:
— Cóż tam, moja kochana? Jak sprawuje się mój siostrzeniec? Domyślam się, że musiał coś spsocić.
— Ależ bynajmniej — zaprzeczyłam. — Jacek jest nieodrodnym siostrzeńcem swego wuja. Czyż mógłby popełnić coś złego, lub nietaktownego?
Wuj skłonił się szarmancko i z uśmiechem powiedział:
— Jesteś, moja kochana, zawsze dla mnie zbyt dobra, ale w tym wypadku skłonny jestem przewidywać najgorsze rzeczy. Jeżeli zdecydowałaś się na taką martyrologię, jak odwiedzenie mnie, starego nudziarza, musiało zajść coś ekstraordynaryjnego.
Musiałam sprawę potraktować bardzo dyskretnie. Oczywiście nie mogłam otwarcie wujowi powiedzieć o co mi chodziło, a chciałam go wybadać.