Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

posiadanie cudzych tajemnic nigdy nie zawadzi. Zwłaszcza w jego położeniu.
— W każdym razie muszę się jakoś wywiedzieć, czy to, co ten zwarjowany hrabia opowiada, jest prawdą.
Przyszło mu na myśl, że gdyby się zarzuty Ponimirskiego potwierdziły, miałby możność grozić Kunickiemu ich ujawnieniem. Rozmyślał właśnie nad tem, gdy już przed samym pałacem spotkał lokaja, od którego się dowiedział, że pan nie wrócił i odesłał auto, bo interesy zatrzymały go jeszcze na jeden dzień.
Wiadomość ta ucieszyła Dyzmę. Jeszcze jedna doba świętego spokoju! Jednakże postanowił nie odkładać swego zachorowania. Zawszeć to lepiej będzie wyglądać, gdy reumatyzm przyjdzie na cały dzień przed konferencją z Kunickim.
To też podczas kolacji zaczął krzywić się niemiłosiernie i chwytać się za ramię i za kolano. Obie panie, a zwłaszcza Nina, ze współczuciem wypytywała go o przyczyny bólu, gdy zaś powiedział, że to reumatyzm, obie zgodnie zaopinjowały, że w Korobowie klimat wilgotny sprzyja atakom reumatycznym. Pani Nina zaś nawet przepraszała go za nieuprzedzenie o tem.
Akurat przy ostatnim łyku kompotu ból Dyzmy stał się już nie do zniesienia. Przeprosił panie i chciał iść do swego pokoju, lecz pani Nina kazała służącemu, by go podrzymywał, sama zaś poszła do domowej apteczki po jakieś lekarstwa.
Dyzma był zupełnie zadowolony z siebie. Scena wypadła doskonale. Widział to nawet z miny zaaferowanego lokaja, który pomógł mu rozbierać się i ułożyć w łóżku, a później przyniósł lekarstwa.
Po kwadransie zapukano do drzwi, a gdy powiedział: — proszę, usłyszał głos pani Niny:
— Jakże się pan czuje?
— Źle, proszę pani.
— Niczego panu nie potrzeba?
— Nie, dziękuję.
— No, to dobranoc. Mam nadzieję, że będzie jutro lepiej.