Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale o kim pan hrabia mówi? — zdziwił się Dyzma.
— O kim? No, przecie o tym chamie, o Leonie Kuniku.
— O panu Kunickim?...
— Do stu piorunów! — wrzasnął hrabia — jaki znowu Kunicki? Jaki Kunicki? Skąd Kunicki?! Kunicki, to dobre szlacheckie nazwisko, które ta pijawka przywłaszczyła sobie! Ukradł, rozumiesz pan? Ukradł. Nazywa się poprostu Kunik! Sam sprawdziłem. Syn maglarki Genowefy Kunik i niewiadomego ojca. Tak, łaskawco, hrabianka Ponimirska, wnuczka księżny de Rehon, jest dziś sobie panią Kunikową.
— Nie rozumiem, — ostrożnie zaczął Dyzma — znaczy, że pan hrabia jest szwagrem pana Kunickiego?
Ponimirski zerwał się na równe nogi, jak ugodzony strzałą. Bezkrwista twarz stała się nagle czerwona:
— Milcz pan! Milcz, ty, ty!...
— Ależ ja bardzo przepraszam — przestraszył się Dyzma.
— Nie waż się pan w mojej obecności nigdy nazywać tego szuję inaczej, niż Kunik, łajdak Kunik, hochstapler Kunik! Żaden Kunicki!... Moim szwagrem jest parszywy lichwiarz i oszust Kunik, chamski bastard Kunik! Ku-nik! Ku-nik! Powtórz pan zaraz Ku-nik! No!..
— Kunik — wybełkotał Dyzma.
Ponimirski uspokoił się i usiadł, a nawet uśmiechnął się:
— Nie wiedział pan o tem? Mój Brutus też tego nie wiedział i nawet łasił się do mego szwagierka, póki ten go nie kopnął. Bydlę!
Zamyślił się i dodał:
— Obaj i Kunik bydlę i pies bydlę... Zresztą i ja jestem bydlę...
Wybuchnął niespodziewanie śmiechem:
— Przepraszam pana za szczerość, ale i pan jesteś bydlę.
Śmiał się dalej, a Dyzma skonstatował w duchu:
— To warjat.