Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ, Ninuś, to nonsens chować się z tym ślubem. Więcej niż nonsens, to nietakt!
— Cóż chcesz, ciociu, tatuś zawsze mówił, że siedemdziesiąt pięć procent kobiet nie ma taktu za grosz. Jestem tylko kobietą.
— Sądzę, — nie ustępowała pani Przełęska, — że pan prezes absolutnie nie zgodzi się na twój zamiar. Jakże można?! Właśnie twój ślub musi odbyć się w Warszawie, z pompą, z licznym orszakiem. Żeby i przyjaciele twoi i przyjaciele pana prezesa mogli być obecni. Mon Dieu! Hrabianka Ponimirska wychodzi za znakomitego męża stanu! Co tu jest do ukrywania! Rozchorowałabym się, gdybyście inaczej postanowili. No, panie prezesie, apeluję do pańskiej decyzji!
Nikodem wysunął dolną wargę i podniósł brwi:
— I ja tak sobie myślę: czemuby nie w Warszawie?
— Brawo, brawo — cieszyła się pani Przełęska — oto mądre słowo. Widzisz, Ninuś, wiedziałam, że pan prezes tak postanowi. Urządzi się później wielkie przyjęcie... Trudno, Ninuś, musisz się liczyć z tem, że twój narzeczony nie jest prywatnym człowiekiem...
— Teraz jest — wtrąciła Nina.
— Ach, teraz, teraz. Co znaczy teraz. Na mieście wszyscy mówią, że tylko patrzeć, a zostanie ministrem!
— Eee... tam — machnął ręką Dyzma — nie trzeba przesadzać. Ale pani ma rację. Przyjęcie zrobi się.
Nina potulnie zgodziła się. Skoro Nik tego sobie życzy, widocznie ma jakieś ukryte powody, których nie chce ujawnić, a ona od dawna zrezygnowała z prób przeniknięcia tej zamkniętej duszy, której zgłębić nie umiała, a tylko swoim instynktem kobiecym czuła, że dusza ta jest niezłomna.
— A co do tej podróży — zaczął Nikodem — to ja myślę, że lepiej nie jechać.
Nikodem zmarszczył czoło i potarł dłonie. Bał się jak ognia samej myśli wyjazdu zagranicę, gdzie odrazu ujawniłaby się jego nieznajomość obcych języków. Temi strzępami niemiecczyzny, jakiemy od biedy mógł