Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nikodem zmarszczył czoło:
— Ja?... Co ja sądzę?... A no sądzę, że to nie jest najlepszy interes.
— Ależ to jest najgorszy interes! To jest samobójstwo! Jakto? Teraz, w najgorszej koniunkturze sprzedawać zboże? Teraz, kiedy zgóry wiadomo, że trzeba na tranzakcji stracić od trzydziestu do czterdziestu procent! Przecie to szaleństwo! A zresztą rzucenie na rynek międzynarodowy takiej ilości zboża obniży jeszcze ceny, zatem i u nas spadną. Mało tego! Obligacje zbożowe też zlecą na zbity pysk!
Nikodem pokiwał głową:
— Właśnie to samo mówiłem wczoraj Jaszuńskiemu. Zapowiedziałem, że najostrzej wystąpię przeciw wnioskowi ministra skarbu.
— No, naturalnie! Pan prezes ma zupełną rację.
— Chciałem jednak usłyszeć i pańskie zdanie. Rad jestem, że zgadzamy się. No, panie Krzepicki, niech pan teraz weźmie maszynistkę i podyktuje jej odpowiedź na wniosek. Już ja im dam bobu.
W dwie godziny odpowiedź była gotowa. Posiedzenie komitetu ekonomicznego miało odbyć się o siódmej, mieli zatem godzinę czasu.
Spędzili ją na rozmowie o sprawach koborowskich i o małżeństwie Nikodema.
Największym kłopotem tego ostatniego było pytanie, co po ślubie zrobi z Żorżem Ponimirskim. Wiedział, że Nina będzie upierała się przy przetranzlokowaniu go z pawilonu do pałacu.
Niejednokrotnie wspominała o tem. Dyzma nie miał ostatecznie nic przeciw temu. Żorż nie był przecie, aż takim warjatem, żeby go należało wsadzić do Tworek. Obawiał się tylko, by nie zaczął go „sypać“ z tym Oxfordem.
Oczywiście przed Krzepickim z tego rodzaju obawami nie zdradzał się. Ten zaś był zdania, że należy spróbować zaspokoić życzenie Niny. Jeżeli się okaże, że Żorż jest nie do zniesienia, umieści się go w jakiemś sanatorjum. Na tem stanęło.