Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sków i tupanie tysiąca nóg zmieszały się w hałas, w którym zarówno gwizdek sędziego, jak i dzwonek przewodniczącego stały się nieme.
— Brawo, brawo, Wielaga! — ryczał Dyzma, aż mu pot wystąpił na czole.
Tymczasem zapaśnicy podnieśli się z dywanu.
Wielaga kłaniał się dokoła, natomiast Tracco podszedł do stolika jury i coś mówił, pocierając siny kark.
Wreszcie hałas ucichł. Wówczas sędzia wyszedł na środek areny i oznajmił:
— Spotkanie zapaśnicze mistrza Polski, Wielagi, z mitrzem Włoch, Tracco, zostało nierozstrzygnięte, gdyż Wielaga położył przeciwnika dzięki podstawieniu nogi, co jest chwytem niedozwolonym. Jury postanowiło...
Dalsze jego słowa zagłuszył ryk protestów.
— Nieprawda!
— Nie podstawił nogi!
— Sędzia kalosz!
— Wielaga zwyciężył!
— Precz z Italjańcem!
Wreszcie pozwolono dojść do głosu przewodniczącemu jury:
— Proszę państwa. Walka została nierozstrzygnięta, gdyż Wielaga podstawił nogę. Widział to nietylko sędzia, lecz i ja.
— Nieprawda, nie podstawił! — krzyknął Dyzma.
— To pan mówi nieprawdę — oburzył się przewodniczący.
— Że co? — krzyczał Dyzma. — Że co? Jak ja mówię, że nie podstawił, ja, prezes Państwowego Banku Zbożowego, to mnie więcej można wierzyć, jak takiemu bubkowi z gwizdkiem.
Cyrk zatrząsł się od oklasków.
— Brawo, brawo!
— Prawdę mówi!
Przewodniczący podniósł się z miejsca i zawołał:
— W zapasach wyrokuje jury, a nie publiczność. Walka została nierozstrzygnięta.