Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/191

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Pani Lala krzyknęła coś po francusku. Dwie młode panny odpowiedziały radosnemi nawoływaniami. Jakiś czas oba samochody szły równo, przyczem panny przyglądały się Dyzmie, a on im. Wyglądały na przystojne, chociaż trudno było za to ręczyć, gdyż obie miały okulary automobilowe, zakrywające niemal pół twarzy.
    — Kto to? — zapytał pani Lali.
    — Panna Ikś i panna Igrek — zaśmiała się w odpowiedzi.
    — Nie rozumiem.
    — Bo i nie trzeba. Pocio wszystko rozumić? Przykona się pan w Borowie.
    — To one też jadą do pani?
    — Aha!
    — To tam więcej osób będzie?
    — O nie. Jaki pan ciekawy. Zobaczy pan. Mówiłam — niespodzianka.
    Był zły i najeżył się wewnętrznie.
    Sądził, że hrabina Koniecpolska zabrała go tylko dlatego, że jej mąż wyjechał, w tem przekonaniu utwierdził go tem mocniej wypadek z rzęsą, a tymczasem dowiaduje się, że nie będą sami...
    Istotnie, gdy skręcili z szosy w boczną drogę między nisko strzyżone żywopłoty, ujrzał duży pałac, przed podjazdem którego stało kilka samochodów.
    Na tarasie w trzcinowych fotelach siedziało coś sześć czy siedem pań. Gdy wóz pani Lali zatrzymał się, wszystkie zbiegły po schodach hałaśliwie witając panią domu i z ciekawością przyglądając się Dyzmie, którego całkiem speszyła jednopłciowość towarzystwa.
    — Ach, więc tak wygląda silny człowiek! — zawołała z egzaltacją utleniona dama o silnie podkreślonych oczach.
    Dyzma nastroszył się i skłonił w milczeniu. Pani Koniecpolska przeprosiła towarzystwo i pobiegła przebrać się. Tymczasem pozostałe panie otoczyły Nikodema.
    — Czy pan, panie Nikodemie, jest zwolennikiem Obrządku Zachodniego? — zapytała rzeczowo przysadkowata brunetka.