Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zawsze będę twierdził, że dwie drogi prowadzą do mocarstwowego rozwoju naszej kochanej ojczyzny: podniesienie naszej godności i związki rodzinne z wielkiemi rodami europejskiemi. Dlatego cieszę się, że mamy dziś w naszem gronie męża stanu i człowieka czynu, który stał się moim poplecznikiem. Albowiem...
Mówił dalej, a tymczasem Nikodem, korzystając z tego, że pan w monoklu poczęstował go papierosem, zapytał:
— Dlaczego powiedział pan o tym panu, że to przyszły hetman.
— Jakto? Prezes nie wie? To przecież poseł Laskownicki, ziemianin z pod Krakowa. Ot, nieszkodliwy snobizm... Uważa się za magnata, bo żonaty z baronówną von Lidemark...
— ...idea myśli mocarstwowej — ciągnął Laskownicki — od wieków była pielęgnowana właśnie w naszej sferze. Nie zapominajmy, że Czarniecki przepłynął przez morze, że Żółkiewski zajął Moskwę, że Jan Warneńczyk zdobył Wiedeń...
— Wszystko to prawda — przerwał łysy hrabia — ale kochany przyjacielu, dziś mamy inne czasy.
— A cóż to szkodzi? Dawniej karmazynowie przelewali swą błękitną krew na rubieżach, dziś my wewnątrz ojczyzny pozostaliśmy spadkobiercami idei mocarstwowej, niespożytą twierdzą, skarbnicą tej myśli!
— Zdaje się — powiedziała matowym głosem siwiejąca dama, — że w naszej skarbnicy pozostała niestety tylko idea.
Pan w monoklu nazwany przed chwilą ordynatem, odparł z półukłonem w stronę Nikodema:
— Miejmy nadzieję, że wkrótce zapełni się bardziej konkretną treścią.
Hrabina Koniecpolska z uroczym uśmiechem zwróciła się do Dyzmy:
— Ah, sagen sie bitte, Herr Praesident... ah, pardon... Mosze mi pan powi, jak sze robi taki szwietny pomysł?
— Jaki pomysł?