Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W Oxfordzie?... Czy... czy... nie kolegował pan tam z Jerzym Ponimirskim?
Nikodem teraz dopiero połapał się, że palnął głupstwo. Mogła przecie w każdej chwili zapytać brata i stwierdzić, że Dyzma zełgał. Nie było jednak wyjścia. Trzeba brnąć dalej.
— Owszem — rzekł — znałem. Dobry był kolega.
Pani Nina milczała.
— A wie pan — spytała po chwili — jakie nieszczęście go spotkało?
— Nie.
— Wpadł w ciężką chorobę nerwową. Prowadził niemożliwy tryb życia, pił, hulał, awanturował się i wreszcie doszedł do obłędu. Biedny Żorż!... Dwa lata był w domu obłąkanych... Trochę go podleczyli. Nie ma już teraz napadów furji, lecz o zupełnem wyleczeniu, niestety, mowy być nie może... Biedny Żorż... Nie może pan sobie wyobrazić, jak strasznie cierpiałam z jego powodu... Tem bardziej, że on, od czasu swej choroby, stał się tak nieżyczliwy dla mnie. Przedtem kochaliśmy się bardzo. Wie pan, że Żorż jest tu, w Koborowie...
— Tak?...
— Tak. Mieszka w pawilonie, w parku, z sanitarjuszem. Nie widuje go pan dlatego, że lekarze zalecili mu jak najrzadsze obcowanie z ludźmi, gdyż to pogarsza jego stan. Ale, czy ja wiem, możeby ujrzenie pana, kolegi z dawnych lat, nie zaszkodziłoby mu. Czy lubiliście się wzajemnie?
— Owszem, żyliśmy ze sobą dobrze.
Ninę to ucieszyło. Uczepiła się tego projektu i prosząc Dyzmę, by nie wspominał o tem Kunickiemu, oświadczyła, że pójdą po obiedzie do pawilonu. Nikodem ociągał się i próbował się wykręcić, lecz bojąc się wzbudzić podejrzenia, musiał się zgodzić.
Gdy znaleźli się wśród drzew, Nina zarzuciła mu ramiona na szyję i przytuliła się doń całem ciałem. Nikodem, przejęty obawami „wsypania“ się, pocałował ją od niechcenia kilka razy.