Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

po latach spotkamy się z nim, gdy spojrzymy sobie w oczy, gdy uściśniemy sobie ręce, obaj zrozumiemy, obaj odczujemy, że jesteśmy sobie najbliżsi, że z tego samego pnia obaj wyrośliśmy, że należymy do siebie.
Marek mówił spokojnie, ale w jego głosie raz po raz odzywały się nuty jakiejś zawziętej mściwości.
— Nie myśl — mówił — bym po to ci stawiał te prawdy przed oczy, by wyjednać dla siebie ułaskawienie. Bynajmniej. Teraz już, po tym wszystkim, co od ciebie usłyszałem, i mnie było by zbyt ciężko z wami. Wrócę do Zapola. Ale chociaż nie będę patrzył na mego syna, sama świadomość, że wyrasta zeń prawdziwy Domaszewicz, wystarczy mi za odwet. Sama świadomość, że Justyn z każdym dniem będzie przekonywał się mocniej o beznadziejności swoich wysiłków, będzie dla mnie rekompensatą. I to ci jeszcze powiem, że nie boję się, by Justynowe wychowanie mogło wypaczyć charakter mego syna. Domaszewicze już na świat przychodzą z gotową duszą. Przekonacie się o tym sami.
Monika słuchała go z opuszczoną głową. Czyż trzeba było ją o tym przekonywać! Sama wiedziała, że tak będzie, sama z niepokojem patrzyła w przyszłość, z którą Justyn tak wielkie wiązał nadzieje.
Tegoż dnia Marek podczas obiadu powiedział Justynowi:
— Interesy zmuszają mnie na czas dłuższy wrócić do Zapola.
Justyn zaczerwienił się i bąknął:
— O, bardzo żałuję.
— I ja również — potwierdził Marek, nie dając po sobie poznać, że dostrzegł zmieszanie przyjaciela.
— Ale to chyba nic pilnego? — zapytał Justyn.
— Przypuszczam, że kwestia kilku dni. Zresztą czekam depeszy i dopiero po jej otrzymaniu będę mógł ustalić termin wyjazdu.
— Więc zrezygnowałeś ze sprzedaży Zapola?
— Tak. Teraz cena ziemi bardzo spadła. Zbyt wiele straciłbym na sprzedaży. Poza tym były jeszcze inne przyczyny mojej rezygnacji.