Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Na próżno pan się trudzi — już niecierpliwie przerwał Justyn. — Nie kupię Zapola i nie mogę udzielić panu żadnych informacji w tej sprawie.
Wstał i chrząknął, dając tym do zrozumienia, że uważa rozmowę za skończoną.
Pośrednik wstał również:
— Ha, to szkoda — westchnął.
Odprowadzając go do drzwi, Justyn zapytał:
— Czy dawno otrzymał pan to zlecenie od pana Domaszewicza?
— Przed kilku dniami. I nie trudziłbym szanownego pana, gdyby nie to, że panu Domaszewiczowi zależy na pośpiechu. A teraz o dobrego, zwłaszcza o zdecydowanego kupca trudno.
Justynowi przyszło na myśl, że było by jednak wskazane nie tracić kontaktu z tą sprawą. Powiedział też po namyśle:
— W każdym razie dziękuję panu. Zastanowię się jednak nad tą sprawą. W wypadku, gdyby sprzedaż czy zamiana miała dojść do skutku, proszę jeszcze raz porozumieć się ze mną.
— Z największą przyjemnością — ożywił się pośrednik.
— Więc żegnam pana i czekam na wiadomość.
— Moje uszanowanie panu.
Po tej wizycie Justyn długo nie mógł się uspokoić. W pierwszej chwili był oburzony na Marka:
— Jak on mógł nie wspomnieć mi o tym ani słówkiem, jak mógł robić to za moimi plecami!
Bo teraz dla Justyna nie ulegało już wątpliwości, że Marek widocznie domyślał się, że interes z inżynierem Kalendą nie dojdzie do skutku, domyślił się w tym ręki przyjaciela i postanowił na przyszłość działać bez jego wiedzy.
Pod wpływem oburzenia na tę bądź co bądź nielojalność, chciał natychmiast rozmówić się z Markiem, lecz po namyśle zrezygnował z tego zamiaru. W jakiż sposób mógłby uzasadnić swoje pretensje?… Jedynym środkiem skutecznym byłoby jasne i wyraźne postawienie sprawy?
— Nie godzę się na twoją stałą obecność w Warszawie, nie chcę, byś wisiał mi stale nad karkiem nie mogę dłużej znieść twojego zadomowienia się w mojej rodzinie, nie pozwolę na twój kontakt z Jurkiem, który jest moim synem.