Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu przysłano na wyjazd wakacyjny, a nie chcąc prosić rodziców o nową przesyłkę, przyszedł z Witebska do Zapola pieszo, robiąc przeszło trzysta kilometrów. Podkomorzy piński Marcin Domaszewicz siedem razy porywał pannę Dorotę Leszczównę i siedem razy odbijali mu ją Leszczowie, za ósmym wreszcie zdołał dojechać z umiłowaną do cerkiewki w Hołyniu i wziąć ślub.
Wszyscy Domaszewicze byli tacy. Ich legenda rodowa mówiła, że pochodzą od rycerza rzymskiego Mucjusza Scevoli, a chociaż była to tylko legenda, w której więcej było fantazji niż prawdopodobieństwa, Domaszewicze rodzili się, żyli i umierali tak, jakby rzeczywiście tę krew mieli w żyłach. Była to mocna krew, ta sama z pokolenia na pokolenie i Marek patrząc na małego Jureczka nie wątpił, że i w nim ta krew przetrwała.
Nie wątpił tym bardziej, że już teraz stawało się widoczne podobieństwo chłopca do Domaszewiczów. Silnie rozwinięta i nieco naprzód wysunięta szczęka, rysunek ust, kształt ucha i grube wiązania kości, były to dziedziczne cechy domaszewiczowskie.
— Nie wolno mi będzie nigdy nazwać go synem — myślał Marek, — ale nic nie zmieni tego, że jest moim synem, że jest Domaszewiczem.
A w krew swoją wierzył Marek tak mocno, że przed tą wiarą ustępowały wszystkie obawy o wychowanie justynowe. I jeżeli postanowił zostać już na zawsze w Warszawie, to głównie dlatego, żeby uchronić swoje dziecko od tych drobnych wypaczeń charakteru, które atmosfera roztaczana przez Justyna mogłaby dziecku zaszczepić.
Gdy przyjechali na budowę okazało się, że inżynier Kalendy nie ma. Wyszedł przed godziną i jeszcze nie wrócił.
— To nic — powiedział Marek — zaczekamy.
Majster Soból zaproponował obejrzenie robót, ponieważ zaś gmach był już prawie pod dach wyciągnięty, i przedstawiał się bardzo oryginalnie. Marek z zainteresowaniem przyjął ten projekt.
Gmach miał być po wykończeniu owym zakładem położniczym imienia św. Moniki, który Justyn zaprojektował jeszcze w tym okresie, gdy Monika była w ciąży. Ponieważ sam uwa-