Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

części tych uczuć. A taki wybuch wdzięczności byłby odsłonięciem tej starannie ukrywanej prawdy.
Toteż zdobył się na ton spokojny:
— Tak, masz rację, Moniko. Nie ma on nikogo bliższego ode mnie. I to daje mi prawo i do krytyki, ale przede wszystkim nakłada też na mnie pewne obowiązki. I dlatego tak mnie zmartwiła ta historia z alkoholem. Powinienem był domyśleć się tego wcześniej i znaleźć jakieś środki zaradcze, poznać motywy…
— Motywy — przerwała Monika. — Czasami mi się zdaje, że człowiek nigdy nie może poznać motywów nawet własnego działania. Robimy coś i zdaje się nam, że dokładnie wiemy dlaczego. A tymczasem na nasze postępowanie wpływają tak często pobudki podświadome… Albo i takie, do których nie przywiązujemy wagi. Po prostu okoliczności. Koncentrujemy naszą obserwację na analizie własnych uczuć, a nie zwracamy uwagi na rzeczy przypadkowe. Powiedzmy, na to, czy pada deszcz, czy nie uwiera nas bucik, czy nie zjedliśmy zbyt ciężkiego obiadu.
Justyn uśmiechnął się, lecz Monika zaprotestowała:
— O nie, nie śmiej się. Ty sam bardzo łatwo ulegasz wpływowi takich trzeciorzędnych okoliczności. Żebyś wiedział ile razy to zaobserwowałam.
— Możliwe, ale…
— Ale co?… U człowieka wrażliwego, a ty wiesz, że jesteś bardzo wrażliwy, takie okoliczności mogą mieć ogromne znaczenie. Chcąc dobrze siebie zanalizować, chcąc dokładnie stwierdzić motywy swoich działań, powinienbyś mierzyć swoje nastroje z uwzględnieniem natężenia hałasów, ilości kaloryj w jedzeniu, stopnia wilgotności i temperatury powietrza…
— W tym żarcie jest osad prawdy — przyznał lojalnie.
— Więc tak samo może być i z Markiem…
— Wilgotność powietrza w Zapolu? — podsunął żartobliwie.
— Nie, ale samotność, odosobnienie. Weź pod uwagę, że on tam nie ma nikogo, z kim mógłby chociaż rozmawiać. Wprawdzie kiedyś, jak mi opowiadałeś zapewniał cię, że wystarcza mu własne towarzystwo i praca. Ale ja nie wierzę, by mogły