Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak pewna, jak tego, że żyję, że żyję dla niego i tylko dla niego chcę żyć, że jutrzejszy dzień przyjdzie po to, bym mogła rozpamiętywać każde jego spojrzenie, każde słowo, a noc, bym śnić mogła o nim…
— Na Boga! Ale chyba pani nie powiedziała mu tego, chyba on o tym nie wie?
— Nie powiedziałam. Nie. Ale on wie, chociaż nie chce wiedzieć. Mówiłam mu to po milion razy dziennie, wszystkimi myślami, wszystkimi spojrzeniami… Byłby ślepy, byłby głuchy, byłby bezlitosny, gdyby tego nie wiedział.
Justyn ścisnął skronie z całych sił i powtarzał zdławionym szeptem:
— Boże… Boże… Boże…
— Pokochałam go już dawno — jakby w zamyśleniu mówiła Monika. — Było to w zaczarowanym zamku… O ciepłym letnim zmierzchu… Weszłam na podwórze z koszem pachnących owoców i nuciłam piosenkę… Wtedy go poznałam, wtedy otworzyło się moje serce, chociaż jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy.. Był taki piękny, taki strzelisty i nieziemski, jak jego cudny zamek… Przez jego oczy zobaczyłam, zdumiona i oczarowana świat zupełnie nowy świat, podniebnych lotów, błękitnych marzeń, międzygwiezdnych uniesień, świat tak różny od tego, który znałam, od świata dobrych i złych ludzi co żyją i umierają na ziemi… I odtąd z dniem każdym stawałam się bogatsza, bogatsza o zrozumienie jednej cząsteczki jego kryształowej duszy i już wiedziałam, że on jest Pięknem i Dobrem. Już widziałam, iż poza nim nie ma dla mnie szczęścia… I że raczej życia się wyrzeknę, niż jego…
Umilkła i czekała. Długo trwała cisza. Wreszcie Justyn ciężko podniósł się przygarbiony i blady, z wielkimi sinymi kręgami pod oczami. Nie patrzył na nią i odezwał się ochrypłym głosem:
— To nieprawda… Zresztą ja nie kocham pani… Słyszy pani… Nie kocham… Dotychczas panią szanowałem i wiem, że oboje zapomnimy o tej rozmowie, bym mógł nadal panią szanować. Pani obowiązkiem jest zostać żoną Marka i nie odpłacić mu krzywdą za jego wielką i szlachetną miłość. Swoim zachowaniem się w stosunku do niego, dała mu pani pew-