Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bo ach! czyż Hafed okrutny pozwoli,
By który z Gwebrów śmiał bronić krwi wroga,
Krwi Al-Hassana? — w czyich dotąd rękach
Żaden z ich braci jeńcem nie ocalał;
Co się w ich dzikich rozkoszując mękach,
Krwią ich kapłanów święte ognie zalał? —
Cóż gdy dziś jeszcze, jak nocny zabójca,
Przyjdzie ich wyprzeć z ostatniéj ustroni!… —
Któż ją przed zemstą Hafeda zasłoni?
Kto jéj kochanka przed zemstą jéj ojca? —

„Strzeż go, Allahu! — wszak wszystko w twéj mocy!“ —
Modli się w myślach. — „o! strzeż go téj nocy!
„A jeśli kiedy przed twym tronem, miła
„Serc grzesznych skrucha i ofiara była —
„Strzeż go téj nocy! — Na grób święty Mekki,
„Na wszystko święte na ziemi i w Niebie,
„Klnę się, przysięgam, że odtąd na wieki
„Cała się tylko poświęcę dla ciebie!
„Miłość, myśl o nim, nadzieje, wspomnienia,
„Wyrwę z méj duszy, jako kwiat zatruty,
„I żadnéj myśli, żadnego westchnienia,
„Żadnéj łzy po nim — oprócz łez pokuty —
„Żadnéj pociechy nie chcę, nie zachowam.
„A gdy téj jeszcze nie dosyć ofiary —
„Zeszlij mi, Allah! nędze, smutki, kary,
„Lecz ocal jego! — ja znieść je gotowam.
„Młodość przepędzę w żalu i pokucie,
„Na starość pójdę na życie pielgrzymie,