Strona:Szczypawka - Humorystyczne listy z terenu wojny.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drugi zaś — handluje po staremu pierścionkami i w zastaw przyjmuje zegarki. Ale nie o nich mi się dziś rozchodzi — chciałem cokolwiek dowiedzieć się od pana, jak pan się zapatruje obecnie na sprawę polską?
— Na sprawę polską? Ha, panie kochany, przecież sprawa polska już nie istnieje, już jest załatwiona, ku ogólnemu zadowoleniu polaków.
— Jakto — załatwiona?
— Naturalnie, że tak! A czy pan nie wiesz o obietnicy głównego dowódcy wojsk rosyjskich. Jego cesarskiej wysokości Mikołaja Mikołajewicza?
— Tak, wiem...
— No więc! Przecież ta obietnica rozwiązała już jasno sprawę polską. Najjaśniejszy pan, oswobodziciel słowian (tu Dmowski ukłonił się w stronę portretu carskiego) najmilościwiej ma nam dać autonomię po wojnie, więc sprawa skończona. Musimy tylko popierać w czasie wojny wspólną naszą ojczyznę, ażeby nasi oswobodziciele pobili Niemców i Austrjaków.
— A czy pan sądzisz, że wszyscy polacy w Królestwie taksamo myślą, jak pan?
— Chorobę tam, panie kochany!... Jest tylko szczupła garstka patrjotów w Prywiślanskim kraju, którzy tak samo myślą, jak ja! Reszta — to buntowszczyki, miatieżniki, socjaliści, których na suchej gałęzi czymprędzejby trzeba wywieszać i wystrzelać, jak psów!... Niestety, nie mam ja już tej siły,