Strona:Stefan Napierski - Poemat.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nim je omota drutów ostra groźna sieć,
Świstem zdmuchują stawów czarnych złotą śniedź.

Wy, potwory, chlejące wodę na zakręcie,
Gigantycznie pędzące w stu-parowym tempie!

O, bardziej fantastyczne, niż fantazje Wells’a,
W bezkres w pędzie idące śliczne lśniące relsy.

Znów w tunel się rzucacie, jak w szumiące studnie,
I po chwiejącym moście gnacie, który dudni.

Łuki z koronek stali, spięte nad przepaścią, dla was.
O, dymy, gęste od sadzy, i czarne, jak lawa —

Wtem słupy roztrącając, jakby las metafor,
Stajecie, drżąc. Wstrzymane przez sprężony, jak palec, semafor.

Ciskane w serce świata wielką straszną żądzą,
Poczujecie obłoki, co nad wami ciążą.

Niebo dzienne ni nocne w oddal was nie wygna,
Staniecie, miast pofrunąć, spętane przez sygnał.

Patrzącemu w ślad ptaków na zorze jesienne
Smutki dziecka powrócą, dawne, nieodmienne.