Strona:Stefan Grabiński - Salamandra.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jest wprost przeciwnie. Cóż? Nie obawia się pan ewentualnych rewelacyj?
— Ani trochę — odpowiedziałem ze sceptycznym uśmiechem.
— W takim razie zaczynamy... Ręka pańska przedstawia dość rzadki typ mieszany: jest to ręka artysty i myśliciela.
— Ben toccato! — pochwalił doża, który nagle znalazł się, niewiadomo jak, za mojemi plecami.
— Proszę nie przeszkadzać! — upomniał go któryś z gości.
— Kształt palców i paznokci zdradza usposobienie nerwowe i łatwo pobudliwe. Jest pan chorobliwie ambitny i tęsknisz do sławy; poklask tłumu mile łechce twe wrażliwe ucho. Mimo to ma pan okresy, w których pogardzasz blichtrem ziemskiego szczęścia i wtedy zamykasz się w niebotycznej świątyni swych rozmyślań. Charakter ich mistyczny skłania się ku panteizmowi i panpsychicznej kontemplacji świata... Dzieckiem musiał pan być nadzwyczaj pobożny; ślady głębokiej wiary przetrwały do dnia dzisiejszego... Stosunek do przyrody zrazu ścisły i serdeczny, później rozluźnił się nieco. Nic dziwnego; jest pan wychowankiem miasta... Dzieciństwo miał pan „sielskie, anielskie“ do dwunastego roku życia, t. j. do śmierci ojca. W okresie młodzieńczym chorował pan długo i ciężko. O ile się nie mylę, przeszedł pan dwukrotnie operację. I gdyby nie dziwny przypadek, kto wie, czybyśmy dziś oglądali pana między nami. Wyleczył pana człowiek bez doktorskiego dyplomu...
Umilkła wyczerpana widocznie wysiłkiem duchowym; na czoło jej wystąpiły perły potu...