Strona:Stefan Grabiński - Przypowieść o krecie tunelowym (1926).djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
STEFAN GRABIŃSKI.

Wilamowi Horzycy
w szczerym podziwie poświęcam.
Przypowieść
o krecie tunelowym.

2)

(Epilog do „Demona Ruchu“).

Bo co go obchodziły te głupie pociągi? Co go obchodzili ci ludzie, wyglądający z okien przedziałów z minami gapiów, ci chwilowi przybysze ze stron obcych, dalekich, obojętnych? Wnosili ze sobą na parę sekund atmosferę wrogą i zaborczą, przemycali w święte zacisza zgiełk spraw i poczynań z tamtej strony, pozostających w rażącej sprzeczności z duszą tunelu i jego tajemnic. I trzeba było znów pewnego czasu, zanim się wszystko uspokoiło, zanim zakłócone przez brutalną inwazję złoża ciszy i słodkiego drzemania ułożyły się z powrotem w równe, spokojne i senne warstwy ustoin....
Florek zdawał się z tego jasno sprawę, że właściwie jego funkcje drożnicze są odwróceniem najistotniejszej jaźni podziemia, że wszystko, co tu czyni, jest zaprzeczeniem jego najświętszych ideałów; wiedział, że służy „tamtym z góry“, ułatwia im komunikację, sankcjonuje zbrodnię wdarcia się w tajnie Turbacza. On, zwolennik skalnego bezwładu, kochanek ciszy i wieczystego dumania czuwał nad bezpieczeństwem intruzów i burzycieli błogiego spokoju, podpierał własnemi barkami świętokradcze ich dzieło. O ironjo!.....