Strona:Stefan Grabiński - Niesamowita opowieść.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nudny pan jesteś. Czy w podobny sposób zabawiasz zawsze kobiety?
— To zależy od ich pokroju. Z panią n. p. trudno mi rozmawiać; łatwo można wpaść we fałszywy ton. Muszę się oswoić.
Sara popatrzyła mi w oczy, usiłując nadać spojrzeniu wyraz jedwabistej miękkości. W tym momencie spostrzegłem w jej rysach uderzające podobieństwo do Stosławskiego. Kobieta zauważyła zdumienie:
— Cóż to panu? Wyglądasz na odkrywcę w chwili genjalnego wynalazku.
— Istotnie odkryłem rzecz szczególną.
Podniosła się drwiąco:
— Proszę, cóż takiego?... Czy wolno wiedzieć?
— Pani jest dziwnie podobna do Kazia.
Twarz Sary zadrgała:
— Przywidzenie.
— Nie, proszę pani. Jestem dość dobrym fizjognomistą. Zresztą można to wytłómaczyć: żyjecie państwo ze sobą od dłuższego czasu... Współżycie tak bliskie upodabnia.
— Hm... czy to pańska teorja?
— Nie, łaskawa pani — teorję tę, zresztą nie nową, dokładniej roztrząsał przed paru laty dr. Fr. Żmuda.
Przypisując rzekomą teorię Żmudzie, kłamałem, chcąc tylko wprowadzić to nazwisko do rozmowy.