Strona:Stefan Grabiński - Niesamowita opowieść.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko zobojętniało mi doszczętnie... Mój stosunek do świata staje się coraz luźniejszy; idę w jakimś kierunku odśrodkowym, zawisłem jakby między niebem a ziemią. Dziś jeszcze zdaję sobie z tego sprawę, lecz kto wie, jak będzie potem...
Patrzyłem nań badawczo, z głębokiem współczuciem.
— Źle z tobą, Kaziu — przerwałem po chwili zaległe milczenie — trzeba się leczyć. Masz rozstrojone nerwy. Może zupełnie niesłusznie posądzasz ją o ujemny wpływ; może zarody choroby tkwiły w tobie przed tą znajomością?
Potrząsnął przecząco głową:
— Nie, mam pełne przekonanie pod tym względem. Zauważyłem w sobie symptomy w rok po wspólnem pożyciu. Zresztą to nie jest rozstrój nerwowy. W tem tkwi coś zupełnie innego, coś, o czem się nie śniło psychiatrom naszym.
— Być może. Lecz kto jest tym demonem, tym wampirem w kobiecej postaci? Czy możesz mi wymienić jej nazwisko?
— Nazywa się Sara Braga...
— Sara Braga... dziwne nazwisko! Czy to Żydówka? Imię przypomina Stary Testament.
— Nie. Podobno jest protestantką. Rodzina wymarła. Na podstawie jej skąpych informacji doszedłem do wniosku, że płynie w jej żyłach krew dawnych kortezów Kastylji, zmieszana później z pierwiastkiem germańskim; przedstawia typ szczególnego skrzyżowania szczepów. Wogóle tru-