Strona:Stefan Grabiński - Niesamowita opowieść.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nierozwiązalną zagadką, jak zdołał dostać się przez zaryglowane drzwi lub zamknięte okna do sypialni bez wywołania łoskotu i obudzenia nim ofiary.
„Miejmy jednak nadzieję, że sprawność naszych ajentów wkrótce wprowadzi władze na właściwy trop i rzuci jaśniejsze światło na mroczną aferę. Szczegółowe streszczenie śledztwa podatny w numerze wieczornym“.
Przeczytawszy dość pobieżnie to resumé dochodzeń, obróciłem stronicę dziennika, by przypatrzyć się podobiźnie zamordowanej, którą umieszczono nieco dalej.
Wystarczył mi jeden rzut oka na twarz ofiary, by przekonać się, że podejrzenia me co do jej identyczności były najzupełniej uzasadnione: p. Walerję znałem; była nią ta sama kobieta, którą przed dwoma laty ujrzałem na krótką chwilę, by się już więcej w życiu z nią nie spotkać. A jednak silne wrażenie, jakiego wtedy doznałem, pozostawiło ślad niezatarty.
Był nim obraz natchniony widokiem tej idealnie pięknej kobiety wykonany wkrótce potem w przeciągu kilku godzin wytężonej, twórczej pracy. Kreacja ta była dla mnie wyzwoleniem: po skończeniu obrazu odetchnąłem, zrzucając zmorę smutku od czasu pamiętnego zdarzenia i zwróciłem się ku pogodnym, bachicznym pomysłom. Pamięć Walerji poczęła przesłaniać się powoli coraz gęstszym woalem, że cała przygoda w końcu wy-