Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I drżącą ręką podała mu pismo. Pomian, odebrawszy list, włożył go starannie do portfelu i powstał, składając ukłon pożegnalny.
Wstrzymała go gestem ręki.
— Miałabym do pana małą prośbę.
— Słucham panią.
— Proszę przeczytać list teraz przy mnie. Może treść jego wymagać będzie natychmiastowej odpowiedzi.
Spojrzał na nią zdumiony.
— Czyżby znała treść listu?
Pani Amelja lekko zarumieniła się pod tem spojrzeniem.
— Nie, — odparła z zakłopotaniem, — to nie to, co pan przypuszcza. Proszę, niech pan usiądzie i przeczyta. Ja tymczasem zajmę się czem innem.
I ze źle ukrywaną obojętnością zaczęła przerzucać kartki jednej z książek na stole.
Pomian usłuchał i wyjąwszy list, przez chwilę przypatrywał mu się z zajęciem. Na białej, zwykłego formatu kopercie, starannie opieczętowanej z lewej strony widniał adres, nakreślony znaną mu ręką o zdecydowanym charakterze. Po chwili wahania rozłamał pieczęcie i zaczął czytać:
W. 22 września b. r.
Pomianie!
Zapewne zdziwi Cię prośba, z którą zwracam się do Ciebie na parę godzin przed momentem dla nas obu rozstrzygającym. Lecz myślę o tem, że w chwili,