Strona:Stefan Garczyński - Wacława dzieje.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
71
CZĘŚĆ DRUGA.

To nie chmury — zawoje — lśniące się turbany
Srebrem tkane — na wschodzie rozsypane w koło.
Ku wam więc wznoszę moje jak świat silne czoło
Niechaj zawój rzeźwiący jak laurowy wieniec,
Orzeźwi skronie moje! — niechaj z nieba rosa
Spodnie tutaj — niech w tęczę zegną się niebiosa
I dotkną czoła mego — potrzebne ochłody!
Nie słuchacie! jam silny — jam w wieku młodzieniec —
W myśli jest dusza stwórcy! — Nie słuchacie pana?
Dobrze a więc zginiecie — w kroplę mętnej wody
Scisnę was — albo skinę — i na rozkaz duchy,
Niższe duchy, jak wiatry ostrozębne z rana
Rozchwieją was na strzępki — na pierze — na puchy,
I bez śladu zginiecie! — nie słuchacie jeszcze?
Wy więc duchy nadziemne sługi mej potęgi,
Posłuszne mi jak oku abecadło księgi,
Jak sercu czującemu są natchnienia wieszcze —
Was wzywam — tu stawajcie — ziemim prawda synem,
Ale wyższym od innych, bom wolnym człowiekiem.
Mnie piersi macierzyńskie nie karmiły mlekiem;
Męczarniami jam wyrósł — myślą — czuciem — czynem,
I tak jak cerber piekło wrzaskiem trójpaszczęki
Obszczekiwał przed laty, stróżem będąc czujnym,
Tak ja was grzmiącą piersią, zaklęciem potrójnem
Wyzywam do stawania — znak daję mej ręki!

Ha — głosy? — to ich glosy! — jakiś akord dzwonią!
Słucham was! — jak dech wiatru na Eolskiej lutni
Tak miłe, ciche głosy — płyńcie, płyńcie duszy!
Mocniejsze — palce w biegu jedne drugie gonią —
Wolnieją — zkąd ta żałość? — brzmią słabiej i smutniej,
Ledwie czasem strunami ręka lekka ruszy.

ŚPIEW ZA MUREM.

Pośród śniegów i zamieci,
Gdzie w przepaściach dróg są końce,
Przewodnikiem białe słońce,
Któż tak spieszy, któż tak leci
To młodzieniec, zapaleniec,
Szuka dawnej serca straty
U nóg Alpy lodowatej!

Tam w dolinie, przy leszczynie,
Pełno kwiatów, pełno drzewa,