W starej gotyckiej sali zbierają się goście,
Na sześciu dużych stołach kilkaset talerzy,
Jako w sześciu okrętach, na pokładnym moście,
Żołnierzy pięćset w zbrojach snem ujętych leży.
Srebra w górę sterczące i wetów zastawy
Jak maszty podniesione żeglującej nawy
Wspinają się ze środka — a śnieżne kryształy
Malowane kosztownym, różnofarbnym sokiem,
Sypią iskry na obrus rozpostarty biały,
Jak gwiazdy kiedy błysną nieśmiertelnym okiem
Za jasnym lub w lazurze rozbitym obłokiem
Dano znak — jak na flocie w tył zbiegłe armaty
Patrz — krzesła się ruszyły — i jak od naboju
Każde cięższe na powrót wlecze się do stołu.
Miękkie jedwabne kobiet powiewają szaty
Czy słyszysz brzęk talerzy? — wyzywa do boju —
Przyjaciel, nieprzyjaciel siadają pospołu.
Jutro bal jest u księżnej.
Czy panu znajoma
Świeżo przyszła broszura francuzka z Paryża?
On został, panie hrabia, kawalerem krzyża —
Co za czułe małżeństwo — obok męża żona.
Widać że im nie znany obyczaj, świat wielki.
Nudy okropne, gdyby nie było butelki!
Ależ tak panie pośle — sprawiedliwość, prawo,
Jest najświętszą człowieka i ludów ustawą
Pereat mundus, fiat justicia divina!
Patrz, patrz, otóż znów swoje formułki zaczyna.
Konstytucji chcę uczyć dzieci przed pacierzem.