Strona:Stefan Garczyński - Wacława dzieje.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
24
WACŁAWA DZIEJE.
MŁODZIENIEC.

Jakież nudy przeklęte! siedzicie jak mruki.
Bodaj was kaduk porwał! — lepiej zbijać bruki
Niż w takim żyć barłogu —

DRUGI NA PÓŁ PIJANY

A w jakim barłogu?
Ej z nami nie zaczynać!

PIERWSZY.

Patrzcie — daj go Bogu!
Zuch, frant, tego mi trzeba!

DRUGI.

Milcz, ty darmojedzie!

PIERWSZY, porywając się.

Co? mnie? ty kręciwąsie, moczymordo, trzpiocie,
Ja cię gwizdać nauczę!

JEDEN ZE STARYCH.

Sąsiedzie, sąsiedzie!
Po co te swarki głupie przy naszej ochocie?
Toć Cygan się obwiesił dla dobrej kompanji.
Hej wódki! czyż to od nas lepsi są cygani?
W ręce wasze!

MŁODZIK DO DZIEWCZYNY.

Tam miejsce — u tamtego stołu
Przy miodu szklance sporej siądziemy pospołu.

NAUCZYCIEL SZKÓŁKI do mieszczanina.

Ależ ja wam tak mówię — Ksiądz dziś na ambonie
Nie o tem prawił — mówił o Chrystusa zgonie
O jego śmierci za nas.

JEDEN Z MŁODZIEŻY podając szklankę bakałarzowi.

W ręce panie kumie!

NAUCZYCIEL.

Dziękuję — człowiek niby czasem zarozumie.
Słówko jakieś, i zaraz chce kazanie prawić.

MŁODZIK pokazuje na szklankę.

To mi to jest kazanie, lepiej się zabawić!

MIESZCZANIN.

Ależ przecie jam myślił...

NAUCZYCIEL przerywając mu.

W waszej mózgownicy,
Wygląda jako w pustej odludnej dzwonnicy:
Jeśli człowiek nie przyjdzie, serca nie poruszy
Cicho — rozkołysz serce — brzęk ciebie zagłuszy.