Strona:Stefan Garczyński - Wacława dzieje.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
19
CZĘŚĆ PIERWSZA.

Czasem słów kilka znanych z pism lub ojców świętych,
Z dumą rozumnym ludziom prędko rzeknie w gniewie,
I zamilknie — czasami nie skończy zaczętych,
Jakoby słów żałował — może być że z dumy,
Albo że głupstwem mieni zwyczajne rozumy.
Był czas i on pracował — nieraz zorze ranne
Bezsennego zdybały przy książek czytaniu,
A gdy późno w noc usnął, wstawał o świtaniu.
Znękały go zapewne prace nieustanne,
Bo później długo w rękę żadnej książki nie brał.
Dziś znów szał przyszedł dawny — nad stołem od rana
Zasiadł i tysiąc książek prędką dłonią przebrał,
Czytał i składał znowu — do skąpca podobny,
Któremu choć na rozkaz skrzynia złotem tkana,
On się z tem złotem zamknie, jak pająk osobny,
I liczy i przelicza, lecz chleb suchy gryzie.
Jedna przecież w Wacławie wielka jest odmiana:
Dawniej — myśli powagą ksiąg trzymane w ryzie,
Nie wznosiły rokoszu chociaż jarzmo czuły;
Dziś inaczej — sam siebie w odmiar nauk kładzie,
I jak śmiało rozdarłszy ornaty i stuły,
W serce, w czyny religji posłanników wgląda,
Tak dziś nauk zdarł formę, i w myśli osadzie,
Nie sentencji, nie zabaw — prawdę znaleźć żąda.
Żąda, lecz nie dostrzeże, chyba cień za ciało,
Kreski planów za gmachu węgielne kamienie;
Osobno mur do niego — dach — ściany, sklepienie,
A gmach? — na powiązanie gmachu rąk nie stało.

Czuł to Wacław — czuł więcej — bo dumne nauki,
Jako w białość papieru nasadzone druki,
Splamiły mu niewinność — serce mu wykradły:
Tak mówią, że na ludzką krew upior zajadły,
Gdy ofiarę wybierze z której soki pije,
Ofiara umrzeć musi — lecz zmarła, ożyje,
I mordercy swojego postępując torem,
Znów niewinnych krew chłepcąc, staje się upiorem.
Tym jest rozum nabyty, alboliteż raczej
Tym przez rozum z krwi dusza wyssana, człowieka;
Jaka śmierci opieka, taka jej opieka;
Komu serce drga w piersiach temu nie przebaczy:
Czujesz świata cudowność i myśl w świecie bożą?
Nauki ci świat, Boga, na części rozłożą;