Strona:Stefan Barszczewski - Obrazki amerykańskie.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiele z arystokracją najwyższą (ironiczne okrzyki: oho!), ale nie jestem z tego dumny. Najlepszy tego dowód, że oto widzicie mnie między sobą. Czasem dobrze jest utonąć w tłumie pospolitaków!
I znów śmiech przerywa mówcy.
Inny mówca mówi tak cicho, że go wcale nie słychać.
— Głośniej! — odzywają się głosy.
Mówca mówi dalej tym samym głosem.
— Głośniej! — żądają uczestnicy biesiady.
— Moi panowie, — odzywa się wreszcie najspokojniej — rozmiar mojego głosu zastosowany jest do rozmiaru waszej inteligiencji!
Żadnego z obecnych nie obraził ten wybryk humoru. Witają go oklaskami.
U nas wyrzuconoby mówcę za drzwi. Amerykanie bawią się inaczej.
Dziecinni a zarazem rubaszni, przypominają częstokroć jeszcze nieokiełznane natury najbliższych przodków swoich, którym zbyt ciasno, duszno i spokojnie było w starej Europie. Nie