Strona:Stefan Barszczewski - Obrazki amerykańskie.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wczesnego żartu ze strony jakiego brutala, znającego język angielski.
Rozmawialiśmy tak z godzinę, a potem zostałem zaproszony na herbatę i spędziłem wieczór nader przyjemnie.
Dzisiaj spotykam moją miss z jej szanowną matką. Zapominam, że jestem w Warszawie, spoglądam im śmiało w oczy, by mi dały prawo do ukłonu, a one, patrząc gdzieś w dal, przechodzą tuż koło mnie, jak gdyby wcale mnie znać nie chciały.
Odczułem to dotkliwie. Na szczęście znam cukiernię, w której mój przyjaciel przebywa całemi godzinami. Pobiegłem tam wieczorem.
Tak był zajęty czytaniem jakiegoś pisma, (ciekaw jestem, jak może dziennikarstwo warszawskie rozwijać się należycie, gdy tylu ludzi ma czas odczytywać wszystkie pisma w cukierniach), że musiałem dotknąć go, by zwrócił na mnie uwagę. Podał mi zimno rękę.
— Miałem szczęście dzisiaj spotkać pańską narzeczoną i szanowną jej matkę.
— Wiem, mówiły mi o tem, — odparł sucho.