Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ I.
PAMIĘTNA ROCZNICA.

Śród burzliwych oklasków wstąpił na estradę olbrzymiej hali i mówił głosem, jak spiż, dźwięcznym i donośnym:
— Półtora wieku mija dzisiaj od „Cudu nad Wisłą“. Tak nazwali, jak wiecie, przodkowie nasi ową chwilę pamiętną, gdy wysiłek całego narodu, przy pomocy szlachetnych synów Francji, odparł od murów stolicy naszej nawałę hord bolszewickich. Tak, stał się cud, bo zdawało się, że już niema dla nas ratunku. Biedne, zmęczone wojsko nasze cofało się pod naporem ciżby, której groziły kule bataljonów mongolskich, ustawionych na jej tyłach, a nie znających miłosierdzia dla ludzi, na których mordowanie, w razie oporu władzy bolszewickiej, sprowadzili je z głębi Azji, jako najmitów, semiccy przedstawiciele tej władzy. Zdawało się, że niema ratunku. Żołdacy moskiewscy wtargnęli już do lasów, wznoszących się wówczas na miejscu, gdzie dziś rozpościera się dzielnica grodu naszego, Miłosna, gdy oto od południo-zachodu, a następnie i od północo-zachodu ude-