Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeciągłem dudnieniem grzmotu najnowsza broń bitewna: ogromne czołgi, twierdze ruchome, zabezpieczone przeciwko działaniu promieni palących, tudzież przeciwko gazom i płynom trującym.
Upojenie zwycięstwem polsko-francuskiej floty powietrznej dawno już zgasło.
Jakże uzasadnione były obawy Znicza!
Poseł warszawski stał się teraz, w chwili tak groźnego niebezpieczeństwa, duszą obrony. Gdy samolot posła stawał przed gmachem parlamentu wersalskiego, już sam jego widok wlewał otuchę w serca zaniepokojonych deputowanych, a gdy, zatrzymawszy się zaledwie parę godzin w Warszawie, Znicz zjawiał się na najbardziej zagrożonych punktach granicy wschodniej, magiczna siła jego wymowy potęgowała opór.
Przeciwko ruchomym twierdzom azjatyckim stanęły takie same twierdze sfederowanej Europy i codziennie już ścierały się ze sobą.
Sieć min podziemnych, założonych wzdłuż całej granicy, ukryte baterje dział pneumatycznych i samoloty torpedowe przyprawiały najeźdźców o ciężkie straty. W luki jednak, potworzone przez wybuchy, wjeżdżały z irytującą szybkością nowe zastępy czołgów, bo zarekwirowane w Rosji urządzenia bojowe dały Azjatom gotowy materjał do walki, tak, że mogli niezwłocznie wypełniać straty, nie oglądając się na dowóz z Azji.
W takich razach dochodziło też często do starć