Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
116

stryj Michał zatrzymywał się wśród chłopów i rozmawiał przez pewien czas z tym i owym. Nie były to rozmowy poufałe, ani ze strony wieśniaków uniżone. Miało to raczej charakter obrzędowy, taksamo, jak zasiadanie podczas sumy w osobnej ławce. W rozmówkach przedkościelnych panowała hieratyczność tematów i form, ale także obrzędowa niemal uprzejmość. Było to obcowanie ziemiańskie, przechowywanie zwyczaju na nic nie skwapliwego, jakby objawy przyrody obojętnej, a stale wykonywującej swoje. Chłopi „rozmawiali się“ z panem z Cierniów, bo taki był z dawien dawna przedkościelny obyczaj. Czasami któryś o co zapytał, czasami zakomunikowano jakąś miejscową wiadomość. Na Piotra wszyscy patrzyli z niesłychaną ciekawością. On nie kwapił się do ławki przed głównym ołtarzem, w której zasiadał stryj Michał i dziad-generał. Ażeby nie spotykać się z dziadem, zostawał na kościele, a nawet w kruchcie. Lubił tu stać wśród tłumu prostaków, wśród szorstkich sukman. Strasznie lubił słuchać modlitewnego szeptu, patrzeć na twarze zdrowe, mocne, zawiędłe, zawzięte, suche. Ani jednego nie było człowieka otyłego. Wszystko to było wysmukłe, jędrne, muskularne, ludzie, których zboże żywi, praca ciężka na ziemi hoduje... Nadewszystko jednak czekał na chwilę, gdy po podniesieniu zaczynali całym kościołem śpiewać swoją pieśń — „Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny“... Ksiądz w połyskliwym ornacie stał przed ołtarzem nieruchomy, jakby w owej chwili ustawała jego władza i siła, a ka-