Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

płoszył się watry, parskał, podrzucał głowę, haczył orlim nosem, wykręcił się wreszcie w skoku nagłym, jakby zamierzonym do zrzucenia jeźdźca. Maksym stojąc przed watrą patrzył uważnie na konia, szepnął mu coś. Koń strzygł uszyma, drżał na całym ciele. Chrapał, grzebał nogami ziemię. Patrzył długo na gazdę, uległ. Z rozmachem skoczył przez ogień.
Znaki były dobre.