Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/439

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



1

Jakżeż to wiosna może być stara?
Oto powietrze zastygłe nieruchomo, nadspodziana ciepłota stanęła na niebie i na ziemi jak sino-szary mur. Nadmierna susza pobudzała pragnienie ludzi i chudoby jak w najgorętsze lato. Ściskała serca, potem nużyła, trzeźwo rozczarowywała, w końcu usypiała. Z tego wszystkiego świat nie mógł się odmłodzić, wiosna była stara.
Gazdowie co starsi oglądali niebo podejrzliwie, czegoś podobnego nie pamiętali nad Czeremoszem. Wiosnowanie im późniejsze, tym poważniejsze, to wiadomo, ale cóż robić? Ciepło wyganiało z chat, susza straszyła: „Odkładajcie, to i ta odrobina wilgoci wam sczeźnie.“ Właściciele uprawnych pasem i łatek tuż nad Czeremoszem pośpieszyli się. Starając się uwierzyć wiośnie, orzekali, że będzie sucha, przeto według starych przepisów dla suchej wiosny — uprawiali, siali i sadzili nad samą wodą. Inni, zwłaszcza ci co mieli pola wysoko, nie śpieszyli się: skoro wiosna sucha, to i tak na wierchach wypali. Przecie sami siebie niepewni, czy włada nimi lenistwo czy też przewiduje rozum, pomagali pracującym nad Rzeką.
Stara wiosna była przyziemna. Wszędzie buro i szaro, barwiły się tylko wylęgłe na wierzch ziemi — otwory. Jaskrawiły się wykroplone ze szpar ziemnych szmaragdowe klejnoty — okrąglutkie chrząszczyki, także biegacze, miedziane, zielone, fioletowe. Żuki łyskały żałobnym granatem, płaskie chrząszcze-zieleniaki olśniewały lusterkami, jakimi nawet żaden liść bukowy nie rozbłyśnie. Wiosna wypędziła z ziemi także gady i żmije, miedziane, czerwone, żółtoprążkowane i czarno-niebieskie. Grzały się do słońca na ścieżkach, na drogach, a nie mogły się nagrzać. Dlatego mówi się, że gadzina wyzywa słońce i za to przeklęta przez słońce. Toteż gadom polnym nie dany jest inny głos jak bezradny syk, żadne prawo ich nie ochroni, zabijać je wolno bezkarnie. Tylko te, którym wystarcza ciepło chaty, gady domowe, domagają się ochrony. Aby utrzymać swe prawo ostrzegają, szastają się po chatach miau-