Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/403

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wy taki fajny, Tanaseńku, ja was tak lubię, ja was tak proszę, zostawcie to. Od tego jest ksiądz, a dla nas rabin.
Tanasij nasurowił się:
— Od czego?
Duwyd bełkotał gorączkowo:
— Rabin pyta, rabin krzyczy do Niego, hałasuje, kłóci się z Nim, głośniej niż ja z wami o drzewo. A ja co? A wy co? Wybaczcie — wy nie rabin.
— A któryż to rabin taki krzykliwy? — pytał Tanasij ze śmiechem.
— Co znaczy krzykliwy? Nasz kosowski rabin gada sobie z Panem Bogiem od rana do wieczora, a czasem jeszcze dłużej.
— Jak to gada?
— Pan Bóg z góry, a on stąd z dołu, rozmawiają.
— A to nie bajka jakaś? — zapytał cicho lecz żywo Foka. — Skąd wiadomo? Kto to słyszał?
— Co? Może nasz rabin kłamie? Pan Bóg z kłamcą będzie rozmawiać? Wybaczcie, Foko, ale wyście za młody do tego. Pewnie, że gada. Ale to nie dla nas. Ja sobie po prostu wierzę, a rabin nie potrzebuje...
— Teraz wy od rzeczy gadacie — odciął Foka. — Aby rabin nie wierzył w Boga?
— Co się czepiacie? Po cóż mu wierzyć? On wie.
— To po cóż krzyczy? — pytał Foka.
Duwyd cmoknął niecierpliwie, lecz nie miał ochoty zestąpić z wysokiego konia. Mówił dalej:
— Obaj pytacie za dużo, głowa pęka. I ja raz zapytałem, mało mi nie pękła, to oduczyłem się w jednej chwili. Było to tak: Nasz ród z daleka, ho-ho, aż zza Krosna. Tam inaczej, tam chodziłem do zwyczajnej szkoły i tam ja byłem cały Polak, tylko po żydowsku i po polsku, a Biblii ani na ząb. No i przyjechaliśmy do Kosowa, z Tatuńciem i z Mamunią, pamiętam jak dziś, gorąco, przyjemnie. W Kosowie zawsze tak, a dziecku najlepiej, bo wydaje mu się, że będzie zawsze tak samo. Ale tam w Kosowie zapchali mnie od razu do twardej hebrajskiej szkoły. Uczą po kosowsku, ostro, od razu Biblii. I w Biblii tak się czyta na początku: „Brejszis buru Elojhim es ha-szumaim wejs hu-urec.“ I co moja głupia głowa idzie robić? Zamiast zrozumieć, ja pytam nauczyciela: „A co to znaczy Brejszis buru?“ To on jak trzaśnie mnie kułakiem po gębie i jeszcze grubą książką po głowie poprawi i nogą z tyłu kopnie: „Masz,