Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czajki pierwsze nad Prut zawiodą żaluchę,
W białoczarnych czamarach derkają diaczki pogrzebuchy.
Od klicza ich bocian wybulgotał „klo-klo“ moczarom na ucho.
Wrony wiatrom wrzawę wróżebną otwarły:
Czarny mór!
Czarny czaban spłaszczył się paskiem pajęczym,
Cieńszy cień niż cień, w drzemocie wśród drzew
Wieść o nim wiotsza wieje niż wiew.

(Aleko na wpół obudzony, lecz wciąż z zamkniętymi oczyma, dociągał zrazu sennie, potem coraz jękliwiej na skrzypcach Rakoczową dumę: „Krasznohorka büszke vàra“.)

Talba czwarta.

To nie żonwy żądlą, puk-puk, za dębem dąb,
To nie żonwy rześkie klino-dzióbe,
To nie żonwy zawrzasły o świcie: „zbudź się las!“
To wieść wiertna o świcie cykała-tykała, krop-kroplą wierciła do wrót:
„Zbudź się ty, zbudź i ty, bo się nie zbudzisz“.
Kołowała, kołatała, kłuła z chat do chat.
Czarny świt, czarny piątek, wieczny piątek skołatany spadł.
Tu szept: „Harasym.“ Tam szept: „Harasym.“[1]
I już każdy kąt wnikł w dym.
W każdym kącie piłował czarny gwóźdź, czarny nikt.
Kołatał w uszach, kołatał, i już żaden rataj nie oratał,
Ni kłoci słomy nie wyklepał, nie wymłócił,
Nie zaśmiał się żaden, nie śpiewał, nie kłócił.
W rękach ścierpł każdy sierp, w ziemię wsiąkł każdy brzęk,
Skłute żniwo stężało w kaczany,
Nie zsypane żyto, żytnice w rozsypce,
Brzęczy wieść coraz szersza szerszeniem,
Żądła sieje nasienne.
Wieść nażądli za dnia, żądło jątrzy przez noc,
Słyszy ją każdy dach, słucha jej senny ptach:
„Harasym, Szczęśliwy Harasym.“
Każda chata zasnuta w jałowcowy dym.
Watry na dworze, watry na podłogach, a piece wystygłe.
Każdy człek syty wieścią łyka dym.
Od chaty chata uciekła w gęsty dym,
Każdy kąt od kąta: Harasym, Harasym.
Oderwać się, odłączyć, odtrącić!
Od — od — od — czarny odlot,
Gardziele nie dym dławi, czarny mak, lęk, Harasym.

(„Harasym, Harasym“ — wtórowały żałobnie dudka i skrzypce.)


  1. Harasym akcentowany jest zawsze na ostatniej sylabie (-ym).