Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Polityka! tak narzekają wasi duraczkowie w Jasienowie, a nasi w Żabiem. A czyż wy wiecie, co to polityka? Polityka, proszę was, panowie i ludzie, to tak jakby malutka myszka miała porodzić niedźwiedzia. Kości jej potrzaska, pęknie biedactwo, przeklędy cud! Była tu już raz polityka, szubienice skrzypiały, dzieci kołyskowe się trzęsły, nawet muchy przycichły. To — polityka! A nie te wasze duractwa. Pamiętajcie, dzieci, wy wszyscy naprzeciw mnie dzieci, wszystko mija i wszystko wraca także. A co najgorsze — najłakomiej. Przed końcem świata taka będzie polityka, że hej. No, i czterdzieści lat temu łoskotała tędy polityka, tfu! I raz jakiś pohany grajkomisar od polityki przyjechał, nocował u mnie. U mnie tak: gość to gość, choćby Turek. Ugościłem Heroda wódką, już mu się wąs nie czupurzył jak kły u dzika. Rozkiwał się trochę i tłomaczył mi jakimś językiem rozkraczonym, trudno to do kupy zebrać. „Hlupy wasz naród, żal im ślebody. Co za śleboda? Każdy pan u was cesarz, każdy watażko kniaź, każdy gazda — pan i kniaź. Co pagórek, to inna ustanowa. Teraz dopiero będzie słeboda. Zamiast stu, macie jednego pana we Wiedniu. Najjaśniejszy pan was wyzwolił.“ Dolewam mu wciąż, to pohana wiara, psiołupnik, ale gość. I tak mu w oczy dym puszczam: „Tak, tak, panie grajkomisar, i niech dalej zdrowo się trzyma pan cesarz, z daleka we Wiedniu. My z pierwowieku na panów kichamy. Od panów las dawno nas wyzwolił, dlatego nasi chłopcy wylatywali sobie stąd na świat, potrząsali kogo trzeba i nabierali wszelakiego dobra. Ale i od tego nas teraz pan cesarz wyzwolił, już siedzimy w norach jak borsuki, oj tak! Przecie las jeszcze jest, od niego nas nie wyzwoli, dlatego modlimy się dzień i noc, aby siedział sobie dalej zdrowo, tam daleko we Wiedniu, pan cesarz. I niech się nami nie martwi.“ Komisarz pohany, ale durny, poczerwieniał jeszcze więcej i językiem wykręca jak krowa, kiedy chce się wyplątać z pętli: „To ladna gazdo, barz ladna. Modlicie się za cesarza?! Napiszę raport do gubernium, tam same hlawy.“ — „Piszcie, piszcie głowom — powiadam tej kapuście szwabskiej — z raportu będzie swoboda.“ — No, a teraz widzisz, Duwyd, przyszli tacy, co nas wyswobodzą od lasu.
Oprócz wikarego księża drzemali. Dziedzic wstał i prostując się przechadzał się wokół stołu. Uwaga słuchaczy słabła powoli. Tanasij ciągnął dalej zwracając się do Mykiety:
— Rewasz twój kosztował, a swoboda jeszcze więcej. Nie patentami trzyma się, nie rekursami, koszty wielkie — —