Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chwilka, strzępy skudłane zwisają mu z golizny. I taka nędza ma być królem! Pokraka łachmaniasta, karmiona nie zanadto, ale bez przerwy macha skrzydłami! Macha tak dniami, aż zgłodnieje, no i przyjrzy się gdzie matka i wyleci. Zabawa cudaczna, bo latać nie umie, nie ma czym, tylko wiruje, w przepaść spada jak martwy liść. Wtedy dopiero matka błyskawicą go dopada, łapie dziobem za plecy i zaniesie w locie do gniazda. Taka to nauka latająca.
Rewasz tak samo: pełza, pełza aż wyleci, w to, co dalekie, w to, co się zbliża. Ot, tu jest taki rewasz osobliwy, latający. Skąd rozpęd ma? Z szeptów, od tych motyli białych, co w wietrze nad przepaściami wirują i lecą dalej. A kto go trzyma za kark jak matka orłowa? Wróżby, ostrzeżenia, warty, znaki. Czy próchno zaświeci w lesie, czy sęk wybałuszył oko, czy woda zadyszała, czy paproć się zakrzywiła. Skąd to wszystko? I dokąd? Wskazuje coś złego czy dobrego? Dlatego z jednej strony trzeba zaciąć znak, a z drugiej pilnować. Bo są także zasadzki. Zasadzki na to podobieństwo: Tu — ryś, a tam — człowiek, kto prędzej skoczy, ten górą. Tego sporo, a tu przykłady.
Obracał w rękach płytę jaworową bez żadnych ozdób ze znakiem watrowym u góry, mówił dalej:

— Zanim polityka zaszumiała w górach, była tu powódź, a ojciec miał sen wyraźny, że powódź jeszcze większa toczy się od dołu rzeki z Kut ku źródłom. Nie czekał w chacie na prawo szubieniczne, na posiepaków, od razu przystał do Wasylukowego junactwa. Po latach przyszły nowe sny, ojciec wrócił... Potem znów coś innego: tuhy rok i ostrzeżenia idą głęboko. Tuhy rok u nas najwięcej z tego, że mróz przychodzi za późno latem, albo jesienią za wcześnie. Znaki idą zewsząd, wciąż trzeba karbować. Mróz około Petra przychodzi raz na dziewięćdziesiąt lat, wtedy wszelka pasznica wymarza, a to widać naprzód z różnych karbów. Patrzcie dalej, w roku 1848 urodziło się u nas cielę z dwiema głowami, z czarną i białą, żyło trzy dni. To znaczy: na dwa boki i do trzech razy. Naprzód rejwachy Koszuckie[1] — to czarne, ale zaraz białe, bo Foka wrócił do domu; potem patent cesarski, służba wojskowa dla wszystkich — to czarne, ale patent swobody też — białe. I trzeci raz, to trwało trochę, ale się sprawdziło, Foka uciekł

  1. O powstaniu węgierskim 1848 (od nazwiska Kossutha). Przypisek autora.