Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chcę być uczciwy. I wcale nie wymagam, nawet nie spodziewam się, aby państwo stali się mnie równi, aby mieć z tego wszystkie żydowskie zmartwienia. Zresztą w Biblii jest czarno na białym, że Pan Bóg wybrał nas Żydów. To po co kasować? Cóż to będzie za równość mówić tak: „Dawaj, dawaj wszystko co twoje, a co moje, to tobie nic do tego“. To ma być uczciwość? Pod wieżą Babel ludzie chcieli być równi Bogu, a wcale nie chcieli dopuścić Boga do równości, chowali siebie dla siebie. A Pan Bóg wcale nie chciał być im równy, nie reflektował. Dał im nauczkę, że na tymczasem odechciało im się równości.
Powiedzmy wreszcie czemu ten król był wielki. Naprzód wchodził co dnia na swą wieżę rodową, na najwyższe piętro, potem zamieszkał tam. Stamtąd widział wstecz na tysiąc lat i przed siebie na tysiąc lat. Od siebie samego widział coraz dalej, bo żył bardzo długo, widział coraz dalej, rozumiał także coraz więcej, potrafił wytłumaczyć jeszcze więcej i przewidzieć niejedno. Ożenił się jak trzeba podług prawa, miał syna podług prawa. Żył bez końca, żona mu umarła, pochował ją podług prawa, od tego czasu dał sobie spokój z kobietami. Nie miał czasu, był poważny, surowy, głównie w tym, że nie chciał dojrzeć nic innego tylko samą prawdę. O śmierci myśleć także nie miał czasu. I który człowiek, który robi wszystko jak to się mówi „tachles“, zechce zapuszczać myśl tam, gdzie nic nie można wymyśleć? Było mu z tym bardzo dobrze, coraz lepiej, chciał wiedzieć coraz więcej, rozumieć coraz więcej. Państwo są modni, same liberały, nic to wam nie szkodzi, więc wam coś powiem na ucho: ten wielki król był trochę Żyd. Ale dzięki Bogu był królem, nie potrzebował się obawiać, że chrześcijanie nań zakrzyczą: „Zabieraj się, Żydzie“, albo że Żydzi rzucą nań klątwę: „Bezbożnik, zdrajca, niech zginie“. Zapuszczał myśl daleko, dlatego Boga nie zaprzeczał. Czy król modlił się? Ha, to delikatna sprawa. O religii więcej zapomniał niż zatrzymał w pamięci. Myślał prędzej, że Bogu nie trzeba zanadto dokuczać swoimi sprawami, zdrowiem, interesami. Żadnym żebractwem: „Panie Boże, daj to-tamto, daj, daj, daj.“ Tyle otrzymujemy od Boga, po prostu wszystko, że należałoby Mu coś ofiarować. Może ofiarę z wołu albo z cielęcia? Nie! Przecie to Mu niepotrzebne. Jeśli ofiarować — to siebie. Nawet nie tak dużo, co najmniej swoją głupotę spalić na ołtarzu na to, aby odszukać Jego rozum. A może kochać ludzi? Zamiast zanadto kochać ludzi, nie dawać im spokoju, wystarczy być porządnym,