Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/531

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

hasać sobie gdzieś końskim obyczajem. Cierpliwie czatował godzinami. Czegóż nie zdziała pragnienie posiadania? Pawie miały swój rozum, przesuwały się wszędzie, tylko nie tam, gdzie była zasadzka. I jak to się dzieje zwykle, gdy jaki taki nieborak mierzy się z bogaczami, Siuna został zawstydzony. Nie doczekałby ani jednego pióra, gdyby nie obojętna łaskawość pawi, co z nadmiaru bogactw roniły tu i tam po jednym piórze. Musiał je zbierać mozolnie. A pyszne wachlarze, szafirowo-złote pióropusze dalej snuły się po łąkach, po zaroślach, nie zwracając uwagi na chłopca.
Aby nie oczerniać niepotrzebnie pokolenia dzieci z owej epoki, pokolenia, które nie było zmuszone do materializmu, trzeba powiedzieć, że oprócz chciwości bogactw jeszcze był inny powód napiętych stosunków z pawiami. Dziadkowi był przez lekarza przepisany i zalecany usilnie sen i odpoczynek w porze poobiedniej. Tymczasem pawie, ci arystokraci między drobiem, krążące sobie swobodnie po ogrodach, faworytowane i nieraz karmione przez dziadka, gdy im się znudziły wędrówki, przychodziły gromadką w odwiedziny na półpiąterko, gdzie była sypialnia dziadzia. Przychodziły i w porze popołudniowej. Wskakiwały na poręcze ganku, zaglądały do pokoju, kręciły się tędy i owędy. A gdy nie mogły otworzyć zamkniętych okiennic, otwierały dzioby, wrzeszczały głosami niemuzykalnymi, zdradzającymi brzydotę duchową bogaczy. Wtedy sen dziadka kończył się, a cały dom wpadał w rozpacz. Mimo to dziadek nie pozwalał zamykać i więzić pawi, jak jakiś pospolity drób. W celu przeszkodzenia temu wszystkiemu wnuki zgłaszały się na wartę i strzegły snu dziadka. Odpierały najścia pawi, wdzierających się to od strony werandy, to od budynku kuchennego. Ale i najlepsze zamiary i czyny muszą mieć umiar. Dzieci tak gorliwie strzegły snu dziadka, że dochodziło między nimi do kłótni wcale hałaśliwych. Jedno awanturowało się, że drugie nie dość uważa, a drugie płakało w poczuciu krzywdy. Tak się w końcu pokłóciły i poczubiły, że niebezpieczeństwo hałasu ze strony wartowników nie mniejsze było niż ze strony napastników. I to także przypisywały dzieci pawiom.
Choć Siuna uchodził z powodzeniem za „rabina“ i miał nawet dość dużo książkowych wiadomości, jednak w czasie pobytu w Krzyworówni nie natężał się zbytnio w nauce, nie otwierał w ogóle książki. Toteż w tym czasie nauczył się więcej niż kiedykolwiek. Niemało doświadczenia nabył przez róż-