Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/447

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zwraca się znak-ofiara i słowo modlitewne. Od ludzi omylnych i niemądrych do mędrców, od skłóconych i zawistnych do zgodliwych, od grzesznych i gnuśnych, do miłosiernych i przyjaznych światu — Rachmanów.
Jak świętować ten dzień? Przepisów na to nie ma. Jak najgodniej! To rzecz osobista, intymna prawie każdego człowieka lub każdej rodziny.
A może jeszcze inne tchnienia się tu dołączyły? Może biblijne powiedzenie, wzruszające lecz dumne starohebrajskie: „rachmonim bne rachmonim“ — co znaczy: miłosierni synowie miłosiernych (tak Żydzi powiadają o swym rodzie) — położyło swą pieczęć. Przypuszczano także, co jednak nie tak przekonywujące, że początkowe słowa Koranu „Bismillahi rachmani“ (w imię Boga wszechmogącego, miłosiernego) weszły do tego stopu. W mowie pozostały trwałe ślady, jak słowo „rochmanić” w starej polszczyźnie, co znaczy łagodzić, ujarzmiać. A tu u nas słowo „rachmanny“ znaczy łagodny, miłosierny, i dalej dają świadectwo swe przysłowia ludowe i liczne nazwy miejscowości na całym wschodzie Rzeczypospolitej.
A wszystko to jakby pretekst tylko. By stopić różne tęsknoty: wzniesienie mistyczne Indii i jej tolerancję. Żydowski kult miłosierdzia. A gdyby tamto przypuszczenie co do Koranu było słuszne, mahometański pęd do jednoczenia ludzi. Poprzez starogrecką ciekawość i pasję do charakteryzowania, poprzez aleksandryjską skrzętną uczoność. Całość jak witraż na tle nieba gwiaździstego na mrocznym tle średniowiecza: nadawało ono wieściom tym taką cechę odległości, taką perspektywę, jakby się działy między niebem a ziemią, albo gdzieś na innej, nieosiągalnej ziemi. Wszystko zaś złączyła słowiańska dobroć, serdeczność ruska, serce miłujące, gościnne dla świata.
Uczymy się, czego nas też uczyć powinny dzieje Rzeczypospolitej, jak potrzebne, jak cudowne nawet te zaślubiny dalekich światów. Zaślubiny Rusi i Rzeczypospolitej z Indią.
Uśmiechano się z lekka we Lwowie, gdyśmy wraz z panem Władysławem przedstawili to uczonym. W Kołomyi i w Kosowie już nawet — broń Boże — nie opowiadaliśmy nikomu, bo widocznie musieliśmy kusić ludzi do niegrzeczności, do śmiechu na całe gardło.
Pomińmy to. Dla czysto ludzkiego, nie tak uczonego zrozumienia sprawy, ważny jest tu jeden moment, bądź co bądź nowy, godny zastanowienia. Wśród tak licznych świąt u nas w górach i wszędzie są różne postawy: modlitwy, kultu i ofia-