Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/445

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie celuję w wyobraźni. Sam z siebie niewiele daję, dostrzegam fakty. Prawda, staram się je sobie wyjaśnić. Czy dobrze? Przyznać muszę z wdzięcznością, że przez te wszystkie opowiadania nasza uroczystość uświetniła się najwięcej. Oczyściła się z przypadku, uświadomiła wspólnotę. Więc i ja sam powinienem coś opowiedzieć. Chyba niewiele tego będzie. Powtórzę zaledwie coś jakby opis faktu. Bo chociaż jestem wierzący, mówić o tym nie potrafię, tak samo o matce mojej nie umiałbym wiele mówić. Tak to już jest. Będzie to zaledwie wzmianka: opis pewnego tutejszego wierzenia i obyczaju. I jego domniemana choć podług mnie ewidentna genealogia.
Święta tutejsze, o ile się nie mylę, z trzech źródeł płyną: jedne to starowieczne archaiczne pozostałości. Z przebłysku pamięci prastarej się rodzą, co budzi się na chwilę za przyjściem godów przyrody. Nie potrafi sama siebie wyjaśnić, gaśnie potem. Drugie — to święta kościelne wprowadzone: pomost do świata i — obliczona na dalekie wieki może — szczepionka. Lecz zbudowane i one na fundamentach dawnych, tamtych świąt. Oplecione starym i nowym marzeniem. Tutaj nawet liczne personifikacje i nieporozumienia przeinaczyły się niekiedy w ramę dla świętowania, czarem piękna. I wreszcie trzeci rodzaj: z tym właśnie związany, co mogłoby się wydać niejednemu z miłośników swojszczyzny najdroższe. Bo to własna tkanina. Z niewielu obcych, cennych, z licznych swoich często pospolitych nitek, ale z własnym osobliwym deseniem.
Mam tu na myśli w szczególności święto zwane Wielkanocą rachmańską. Gdy się nad tym zastanowić, widać, że świętującym dla święcenia wiosny wszystkiego za mało: Wielkanoc Chrystowa, największe święto w roku, jakby trochę za wysokie dla ludzi — jakby na wyrost. Jest więc jeszcze coś cichszego, choć bliskiego i rodzinnego: Wielkanoc nawijska. Stara pozostałość, święto wiosenne zmarłych dla swoich. Ofiary, modły, wyznania. I wzajemne przyrzeczenia umarłych i żywych — wszystko w ciszy. Lecz tego jeszcze za mało, mamy więc pięć tygodni po Wielkiej Nocy finale świąt wiosennych — Wielkanoc rachmańską.
Podobne to, jak artysta wciąż na nowo wielokrotnymi rzutami usiłuje sprostać pięknu, a potem w tryptykach wszystkie próby w całość wiąże. Dla święcenia wiosny wszystkiego nie dość.
Świętowanie rachmańskie, od dawna znane na całym wscho-