Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/433

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nic mają unicestwić wszystkie litery Beth. Założyli Talmudy największe, tomy wielkości domów dla studiów, celem wyśledzenia wszystkich Beth, przerobili lasy na biblioteki. Porwane nabożeństwem przez Nic, nauką o Nic, pokorą wobec Nic, litery Beth z całej ziemi dopomagały gorliwie, śledziły same siebie, zgłaszały się, ustawiały się same do gruntownego wytępienia. Zbudowali wspólnie, ci co na Alef i ci co na Beth, największe rzeźnie na świecie. Udowadniali wiarę kultem, szarpali się wzajemnie zębami, pazurami, z zapałem ci co zabijali i ci co ginęli. Ogłosili fanfarami, że ich tysiąclecie jest epoką Szatana. Skomleli wspólnie o jeden mój znak, że jestem, że przyjmuję ofiarę, że czuwam. Nadaremnie. Milczałem jakbym sam był nic. Wówczas ci, co głucho przypomnieli sobie, że Pan kiedyś żył, odkryli, że zwalczając Szatana wskrzeszą Pana. Wszczęli wielki bunt, a czcząc Przeciwszatana, ogłosili drugie Nic Panem. Wylosowali, że litery Gimmel unicestwią, wytępią wszystkie szatańskie litery Alef. Może by się rozczuliła nad nimi tak zwana litość, gdyby dostrzegła jak gorliwie przerabiali ogromne Talmudy, w jakim porywie rozszerzali rzeźnie, skazujący razem ze skazanymi w nienawiści do Szatana, w kulcie drugiego Nic i w jękach o znak. Milczałem bez przerwy jakbym sam był Nic. W tak wielkiej zgodzie wyniszczono wszystkie litery całego alfabetu. Zostały tylko same luki, same nice. Zaczęły marzyć o losie i szczęściu oswojonych zwierząt.
Popędzili odwrotnie, zaczęli się garnąć do siebie wzajemnie, ściskać jak ryby podczas tarła. Tłok! Nareszcie! To był wielki wynalazek, aby znienawidzili się powszechnie, aby byli całkiem samotni. Niestety, nie mój, niestety za późno. Nie byli już ani społeczni ani samotni. Rzucili Talmudy do ognia, wydrążyli z siebie pieśni, co męczyły ich w snach, pieśni przekleństwa przeciw Panu i przeciw mnie. To znaczy pieśni, tęskniące do Pana i do mnie. I pieśni nadziei, że ja i Pan to jedno. Wykrwawili się, pozaklinali pieśni w zegary: niechaj zegary męczą się po nocach, niechaj zegary świadczą, że w ludziach-nicach jest nic, że nie dbają już ani o Pana, ani o mnie. Po całej ziemi nocami śpiewały zegary to świadectwo, a oni krzątali się na wszystkie strony coraz pilniej. Przenosili góry z miejsca na miejsce, wszystko w kupie, spieszyli się, tłoczyli się, zmienili się rychło w pociągowe zwierzęta. Powoli ślepli i kamienieli. Ha, gdyby była pod ręką tak zwana litość, miałaby coś do skosztowania! Przechadzałem się szczytami wzdłuż i wszerz, oglądałem ich sobie z daleka. Jedne konie pociągowe już ska-