Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/518

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stołu, przy którym siedział mandator. Mandator wstał, zwrócił się do Kwiatkowskiego:
— Deputacie cesarski, zacznij urzędowanie swe w imieniu cesarza!
Znów przemawiał Kwiatkowski, nie tak gładko jak przedtem, jąkał się nieco.
— Teraz niech każda gmina wybierze swego deputata, czyli atamana. Ten w jej imieniu podpisze posłuszeństwo wieczne. I za to dostaniecie nasienie cudowne. Odtąd już nigdy nie będzie ni głodu ni niedostatku. Nigdy żadnej słobody nie będzie i ciasnego roku też nie będzie. Wybierajcie teraz deputatów, wszystkie gromady!
— Dobrze, sławnie! — zakrzyczał mandator, za nim słabo powtórzyli okrzyk szarapatki.
Nie wytrzymał Dmytro, wpadł na Gienyka z bardką:
— Zmykaj stąd, popichwoście! To nie cesarskie, święte zagadki, to fałszywe, mandatorskie, archijudzkie. Pędźcie ich stąd! Precz z barabolą mandatorską!
Zaledwie dokończył Dmytro, a już pankowie, machając drobniutkimi krokami, pobiegli ku koniom. Na czele biegł mandator, z trudem, lecz troskliwie i bardzo prędko unosząc przed sobą brzuch, obok niego biegł wielkimi krokami Kwiatkowski. Rozsypali się na wszystkie strony szarapatki, barabole z rozsypanych worków rozsypały się na ziemię. Na samym końcu, nie śpiesząc się, dreptał poczciwie stary, wąsaty pisarczyna. Na niego nie było złości.
— Precz z barabolą! Śmierć zagadkom fałszywym! Niech zdechną mandatory! — ryczał tłum.
Z początku niewielu, potem coraz liczniejsi zaczęli doganiać uciekinierów. Na przedzie Czuprej, rozkudłany, groźniejszy niż zwykle, z bardką wzniesioną, z pistoletem w drugiej ręce. Okrążył uciekających, zabiegał im drogę, pędząc wprost ku koniom uwiązanym u płotu. Dmytro wspomniał słowo dane cesarzowi. Zatrzymał się, głośno wołał za Czuprejem, zatrzymywał go i zaklinał. Czuprej nie słuchał, nie słyszał. Groźna była chwila. Wtem ozwała się fłojera. To Kudil zagrał Wasylukową pieśń. Zatrzymał się cały tłum, jak burza wybuchła pieśń:

Ileż będzie, Wasyluku, twego towarzystwa?
Jako w naszych bukowinkach zielonego lista.