Strona:Stanisław Przybyszewski - Z gleby kujawskiej.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wnym prosił tamtego, ażeby mu odjął kielich goryczy, ale potem cichy, wypił go do dna...
Dusza przerażona, pełna zwątpień i lęku słucha jego opowiadań, z trwogą słyszy, że jestto ktoś mocniejszy od jej kochanka, uświadamia sobie nagle, że tego jej lęku żadną rozkoszą zagłuszyć nie może, czuje całą rozpacz niemocy która nią targa, by od Lucyfera oderwać, ale już zbliża się rozbestwiona fala tłumu, krzyki coraz głośniejsze, rozpustne wycia, śmiechy i ryki rozpasanego motłochu.
I teraz następuje scena zrobiona z przedziwnym mistrzowstwem.
Rozpieniona fala dzikiego oszalałego tłumu przewala się przed naszemi oczyma — rozlegają się chóry najwyuzdańszej rozpusty, straganiarze oszukują się nawzajem, krzyczą i hałasują, słychać przekleństwa, wyzwiska, ohydne i plugawe słowa, a tam już podchodzi pod górę król Żydowski. Upadł znowu, tłum rozwścieczony krzyczy, by go jeszcze więcej, silniej jeszcze sma-